Euromaszt to najwyższa wieża widokowa w Holandii. Oferuje turystom możliwość obejrzenia niesamowitej panoramy Rotterdamu z tarasu usytuowanego na wysokości 100 metrów.
Na wieży są dwa punkty widokowe, do których dojeżdża winda. Pierwszy przystanek to taras odkryty. Jadąc wyżej trafiamy do przeszklonego pomieszczenia, wyposażonego w ławeczki, które obraca się wokół osi Euromasztu. Przez panoramiczne szyby spoglądamy w dół na ruchliwe skrzyżowania, nabrzeża portowe i mknące po wodzie motorówki. Z tej wysokości do złudzenia przypominają dziecięce zabawki.
Euromaszt obchodził swoje 50 urodziny 19 maja. Cieszy się popularnością przez okrągły rok. Platformy widokowe otwarte są do 22.00. Można też zostać na noc. Za jedyne 385 Euro otrzymamy niezapomniane wrażenia, butelkę szampana na powitanie i luksusowe śniadanie.
Dodatkową atrakcją dla odważnych jest rope sliding – zjazd na linie z szybkością 100 km na godzinę. Jak zapewnia organizator – już w 15 sekund można znaleźć się na dole. Zabawa dostępna od maja do września 2010.
Pakhven 20, Rotterdam
3016 GM Rotterdam
010-436 48 11
info@euromast.nl
Dobrze mieć kogoś, kto podróżuje za Ciebie i dzieli się swoimi pamiątkami z innymi 🙂 Pozdrawiam 🙂
A kto nie woli? Tylko bez samochodzika wszystkie odległości wydają się za duże a plecaki za ciężkie 🙂 Pozdrawiam, J.
Jasne, jasne. Ale jeszcze jest rower, w tym kraju podstawowy środek taniej lokomocji w mieście. To pierwsza rzecz, jaką sobie kupiła siostrzenica, gdy tam rozpoczęła swoje studia. Dopiero potem – na tymże rowerze – zaczęła szukać kwatery. ;)) Również pozdrawiam – gra
No, tak. Tylko ze wszystkich środków lokomocji mam jedynie uprawnienia na kierowanie jachtem i to tylko pod żaglami 😉
I raz w życiu jechałam na tandemie, oczywiście na drugim siodełku 🙂 Pozdrawiam, J.
Kiedy ja jakoś wolę ‚samowtór’ wg własnego tempa i zgodnie z moimi zainteresowaniami, dlatego zwykle podróżuję indywidualnie i programów wycieczek raczej nie znam.
Ale najcudowniej, gdy można zwiedzać miasto z autochtonem.
Właśnie w Rotterdamie brakowało mi kogoś takiego. :):)
Dla mnie Rotterdam to przede wszystkim mnóstwo basenów portowych.
I wielkie frachtowce (jednym takim kolosem płynęłam do norweskiego Bergen).
I dzielnica nabrzeżna z przylepionymi kamieniczkami bez firanek.
Wyobrażam sobie i żałuję, że program wycieczki nie przewidział czasu wolnego na „uciechy portowe”.