Safari kojarzy się z Afryką i polowaniem na dzikie zwierzęta. W ZOO SAFARI w Borysewie, (gm. Poddębice, woj. Łódzkie, ) również można polować, ale wyłącznie obiektywem aparatu fotograficznego.
Ta atrakcja turystyczna została otwarta latem 2008 roku, kiedy jej właściciel, Andrzej Pabich, postanowił pokazać światu zgromadzony przez lata zwierzyniec.
Obszar 22 hektarów został podzielony na ogromne wybiegi, a każdy wybieg ogrodzono siatką. Nie jest to rozwiązanie satysfakcjonujące fotografa, bo co to za zdjęcia z safari z ogrodzeniem na pierwszym planie. Oczka siatki są jednak na tyle duże, że można przełożyć przez nie obiektyw aparatu i używając silnego zoomu lub dobrego teleobiektywu „ustrzelić“ zwierzątko skubiące spokojnie trawę 100 metrów dalej. W ZOO mieszka 300 zwierząt z 5. kontynentów (cytat z ulotki reklamowej), a ponieważ zwiedzanie jest możliwe wyłącznie pieszo, należy zarezerwować na ten cel przynajmniej dwie godziny.
Goście ZOO SAFARI powinni również zaopatrzyć się w składany stołeczek (brak ławek), kapelusz z dużym rondem lub parasol przeciwsłoneczny (brak drzew) oraz atlas zwierząt do identyfikacji (tabliczki z nazwami umieszczono tylko w jednym miejscu, na ogrodzeniu).
Miłość pana Andrzeja do zwierząt sprawiła, że przez kilka lat, wydając spore kwoty w euro, kupił do swojego prywatnego ZOO zarówno zwierzęta popularne, jak i prawdziwe rarytasy. Możemy zobaczyć alpaki, antylopy, bawoły, kucyki, małpy, osły, wielbłądy, pekari, zebry, strusie, kózki, kajmany, ptactwo wodne, żółwie, fokę i całą masę innych „przyjaciół mniejszych“, pod warunkiem, że wcześniej nie padniemy na udar słoneczny. Prawdziwą sensacją jest Zeedonk, leniwie skubiąca trawę, rzadko spotykana krzyżówka osła z zebrą oraz złoty i biały tygrys bengalski. Te dzikie zwierzęta, których głośne ziewanie słychać w pobliskich Poddębicach, wyraźnie zmęczone upałem i odgrodzone od zwiedzających grubą szybą, większą część dnia śpią pod drewnianym płotem niezadaszonego wybiegu, nabierając wigoru wyłącznie w porze karmienia.
ZOO SAFARI w Borysewie jest atrakcją skierowaną również do dzieci, dlatego na plus dla właścicieli trzeba zaliczyć świetnie zorganizowany plac zabaw, figlarnie nazwany Figlarnią. Do dyspozycji maluchów znajdują się dmuchane gąsienice, zjeżdżalnia, basen z piłeczkami, trampoliny. Za 8 złotych, nasza pociecha przez cały dzień może wyładowywać swój nadmiar energii, wybiegając jedynie do pobliskiego TOY TOY’a.
W żadnym szanującym się ZOO nie może zabraknąć miejsca, gdzie dzieci będą miały bliski kontakt z „dzikimi“ zwierzętami. Dlatego i w Borysewie wydzielono wybieg zwany Mini ZOO. Włóczące się w głębokim piasku, znudzone do bólu kózki miniaturki, zagłaskane nieomal na śmierć świnki wietnamskie i owieczki są do dyspozycji żądnych „kontaktu z naturą“ dzieci. Stoi tam również przywiązany do płotu kucyk, na którym, według kolorowej reklamówki obiektu, można się przejechać za jedyne 5 złotych. Jednak nasza pragnąca zrealizować swoje kowbojskie marzenia pociecha, musi się uzbroić w cierpliwość, ponieważ albo kolejka do przejażdżki przypomina te z komunistycznych czasów, albo brak akurat opiekuna zwierzęcia. Czyżby przywiązanie kuca do płotu sugerowało samoobsługę?
Wychodząc naprzeciw potrzebom, ZOO SAFARI organizuje także imprezy pracownicze, urodziny, zabawy integracyjne czy zielone szkoły. Kiedy mamy wolne 450 złotych, możemy sobie również posiedzieć przy ognisku z pełną obsługą techniczną i wliczoną w cenę kiełbaską.
Reasumując, mimo wielu minusów warto odwiedzić ZOO SAFARI w Borysewie. Zwierzęta są tu bardziej „na wolności“ niż w ZOO w Łodzi, poza tym nigdzie nie znajdziemy tańszego placu zabaw 😉
Miłego zwiedzania!
Jaki doskonały przerywnik! Po takiej relacji kończę pracę. Czas na relaks!
Bardzo mi się podoba Twoje trzymanie na wodzy chęci skrytykowania pewnych aspektów prywatnego ZOO.
Ten brak dosłowności uczynił tekst tak dobrym, jak teksty dawnych kabaretów, kiedy cenzura szalała 🙂