Zawsze myślałam o nim jako o wrocławskim saksofoniście (chociaż wiele lat mieszkał za granicą), który chadzał wyłącznie własnymi ścieżkami.
Kiedy moje zainteresowania muzyczne skręciły w stronę jazzu, Ryszard Misiek był już laureatem festiwalu „Jazz nad Odrą” w roli solisty i kompozytora, stypendystą jazzowego stypendium imienia Krzysztofa Komedy i twórcą autorskiego projektu Teatr Instrumentalny.
Poszukiwania na pograniczu sztuk teatralnych i muzyki zaowocowały licznymi spektaklami, przedstawianymi w kraju i za jego granicami. Mieszkańcy Wrocławia, Gdyni i Montrealu mogli zapoznać się z twórczością artysty w spektaklach:
- Duch nie zstąpi bez pieśni z roku 1975
- Preludia portretowe w 1976 roku
- Sonata widm z 1978, według sztuki Augusta Strindberga
- W Teatrze Muzycznym w Gdyni Proces i Taniec lokatora (1982)i Wejście gladiatorów (1985)
- W Pollack Center Hall w Montrealu spektakle The impossible concert (1990), Cage (1991) oraz In Search of Dead Music.
Idea teatru instrumentalnego była przedmiotem wykładów artysty na Uniwersytecie Mc Gill w Montrealu, gdzie przebywał w latach 1990-1993, znikając na długo z polskiej sceny muzycznej.
W ubiegłorocznej edycji festiwalu Jazz nad Odrą Ryszard Gwalbert Misiek & Friends jeszcze raz pokazał swoją klasę występując na scenie wrocławskiego Impartu wspólnie z młodymi utalentowanymi muzykami.
Montreal, Nowy Jork a po powrocie do Wrocławia występy w klubie Rura, a przede wszystkim w klubie Queen.
To tam najczęściej można było posłuchać jego swingującego saksofonu tenorowego. I nie miało znaczenia czy była to pora, kiedy w klubie tej nastrojowej muzyki słuchały tylko puste krzesła i barman, czy weekendowy wieczór, kiedy sala przepełniona była gośćmi, którzy tańczyli przy dźwiękach jazzowej muzyki. Ryszard Gwalbert Misiek zawsze grał z jednakową pasją i zaangażowaniem.
Pamiętam szczególnie jedno takie niesamowite popołudnie w klubie. Muzyka wybiegała na ulicę przez otwarte drzwi, zapraszała do wejścia. W mrocznym wnętrzu klubu nie było nikogo, oprócz „Miśka” i jego saksofonu. Niezbyt mocne światło skupione było tylko na zielonej powierzchni stołu bilardowego. Dźwięki saksofonu wypełniały przestrzeń. Spokojne i zmysłowe, intrygujące i kojące, pozwalały oddalić się wyobraźnią od zostawionej za progiem rzeczywistości.
Niestety, nie usłyszymy już na żywo „Georgia on My Mind” w Jego wykonaniu. Kompozycji Hoagy Carmichaela z roku 1930 do tekstu piosenki Stuarta Gorella, którą dopiero w 1960 roku wylansował Ray Charles. Ten piękny i nostalgiczny utwór rozpoznają chyba wszyscy. Niezmiennie inspiruje kolejne pokolenia wrażliwych i kreatywnych muzyków.
Do takich należał Ryszard Gwalbert Misiek, wrocławski saksofonista, kompozytor, inscenizator przedsięwzięć multimedialnych, programów radiowych a także eseista, spisujący swoje przemyślenia na temat „źródeł kulturowych pewnych idei, fundamentalnych wartości” w muzyce, na temat przyszłości człowieka jako istoty duchowej.
„Przeczuwam – pisał w eseju W objęciach umarłej muzyki, że instynkt samozachowawczy człowieka, jego fundamentalna potrzeba aspirowania do kontaktu z pięknem i prawdą – dobrem i życiem stanie po stronie pozytywnej ciągłości historycznej – a po zimie będzie wiosna a może nawet i lato”.
Wrocław stracił wszechstronnego artystę, podziwianego przez słuchaczy, niedocenionego przez władze …
+++
Pogrzeb odbędzie się w sobotę, 28 sierpnia o godz. 9.00, na cmentarzu na Maślicach.
Rest In Peace