Kilka godzin w największym mieście Holandii, to zbyt mało, żeby porywać się na uogólniające opinie. Niewątpliwie moja filmowa wyobraźnia tym razem dostała „po nosie”.
Stateczki-domy, cumujące wzdłuż kanałów, okazały się dość skromne, żeby nie powiedzieć „ubogie”. Część z nich przypominała prowizorycznie sklecone pływadła, jak ze studenckiej imprezy „Spływ na bele czym”.
Ruch uliczny i chodnikowy zdominowany przez rowerzystów, którzy za nic sobie mają pieszych. Pomimo tego, że od 1900 roku jeżdżą tu tramwaje, od 1925 autobusy, a od 1977 metro, infrastruktura rowerowa nadal się rozwija. W Amsterdamie podobno jest pół miliona rowerów albo i więcej. Są wszędzie. Parkują wzdłuż barierek na moście, wokół każdego słupa, zajmują każdą wysepkę i skwerek. Trudno sobie wyobrazić, jak właściciele trafiają do miejsca ich parkowania. Dużo z nich pada łupem złodziei, dlatego też zaraz po zakupie rower jest celowo „postarzany”. Wiele spoczywa na dnie kanałów.
W tak dużej aglomeracji tętni życie wielonarodowego społeczeństwa. Kawiarenki uliczne, trawniki w parku, skwerki w mieście pełne są wyluzowanych ludzi. Trudno zgadywać czy to turyści, czy bezrobotni a może dobrze prosperujący biznesmeni, na których już inni pracują.
Kilkudniowy strajk śmieciarzy „ozdobił” miasto wyspami śmieci, między którymi młodzi ludzie spokojnie konsumowali produkty ulicznych „fast food’ów”. Znajome widoki rozkopanych ulic, rusztowań na zabytkowych obiektach pozwalały czuć się jak w kraju.
Zdecydowanie Amsterdam to nie jest miasto, które usiłuje przypodobać się turyście za wszelką cenę.
Jest, jakie jest. Zatłoczone, brudne, wielobarwne, zaskakujące. Trudne do fotografowania „w biegu”.
Jedyna rada: wrócić tam jeszcze raz.
Tak. Z ostatnim zdaniem zgadzam się w pełni.
Bardzo ciekawa relacja i świetne zdjęcia. Widzę, że Amsterdam to miasto – indywidualista, nic na pokaz :)) Żyje własnym życiem i myślę, że ludzie tutaj są bardzo szczęśliwi, to widać na zdjęciach 🙂
Udała Ci się wyprawa. Zdjęcia niesamowite. Amsterdam bez tłoku wygląda jak niewielkie miasteczko, oaza spokoju. Gratuluję.
Piękne zdjęcia:)A wrócić trzeba koniecznie, jak wszędzie. Nie zobaczy się wiele za pierwszym razem bo to niemożliwe a więc kolejna obecność pożądana:)