W okresie początkowym konfliktu wyraźnie dominowała kwestia etyczna. Przedstawiciel władz uczelni, do którego zwrócili się poszkodowani, zlekceważył problem kradzieży pomysłu, uświadamiając bliźniakom, że kodeks Harvardu reguluje stosunki między studentami a uczelnią, a nie między studentami. Dziwnie brzmiały te argumenty w ustach dydaktyka, wyraźnie nie sympatyzującego z dziećmi dobrze prosperujących rodziców.
Film nie wyjaśnia też dlaczego „bogaci z domu” Winklevossowie nie wyłożyli pierwszego tysiąca dolarów na realizację projektu, niejako formalizując układ zleceniodawca-wykonawca.
Mark Zuckerberg, który zgodził się na realizację rzuconego hasłowo tematu, rozpoczął realizację własnego portalu. Błyskawicznie powołał „spółkę” z kolegów, przydzielił zadania i rozdzielił procenty udziału. Sobie 65%, dla Eduardo Saverina (sympatyczny w tej roli Adrew Garfield), bliskiego kumpla, który wyłożył pierwsze tysiąc dolarów i miał być „odpowiedzialny za stronę biznesową” – 35%, innym pracownikom świeżo upieczony boss określił płacę kwotowo lub akordowo.
Maszyna ruszyła. Rosnąca w oszałamiającym tempie popularność portalu zmusiła do poszukiwania inwestorów. Tu wielkim guru dla Marka okazał się Sean Parker – były właściciel Napster – portalu umożliwiającego ściąganie (kradzież) plików muzycznych. Pewny siebie, nonszalancki, z dużym obyciem w środowisku biznesmenów (bardzo przekonywująca rola Justina Timberlake’a), umiejętnie kryjący gorycz własnej porażki, zaimponował Markowi tak bardzo, że ten bezwolnie pozwolił na odsunięcie od interesu Eduardo. Udziały Saverina zostały rozwodnione do 0,03% , żeby wypuścić 24 miliony akcji.
Nie dowiemy się, jak to było możliwe, gdyż nie znamy szczegółów umowy, której nie znał także sam Eduardo, podpisując dokumenty w ciemno.
Był to przykład zachowania charakterystyczny dla osób ufnie wierzących w uczciwość ludzi, zwłaszcza w kręgach przyjaciół. Bo Eduardo uważał się za przyjaciela Marka („Byłem Twoim przyjacielem. Jedynym, jakiego miałeś”– mówi rozgoryczony na rozprawie.). Był pierwszy przy nim, gdy dowiedział się, że kolega „dostał kosza”. Prawnikom wspólnie założonej firmy mówił: „Marka nie interesują pieniądze, musicie sami zadbać o niego”.
Eduardo Saverin został pozbawiony udziałów i faktycznie odsunięty od biznesu za „narażenie wizerunku firmy”. Argument idiotyczny w świetle zachowań samego Marka, który, pod namową swojego idola Seana Parkera, idzie na biznesowe spotkanie w szlafroku i klapkach. Ale, jak mówi stare powiedzenie, jeśli chcesz kogoś uderzyć, to kij się znajdzie. Sam Eduardo podejrzewał, że pobudką mogła być chęć odreagowania za poniżenie, jakie odczuwał Mark, kiedy nie mógł wejść do prestiżowego klubu, w którym bywał Severin. Ewidentnie za intrygą stał cyniczny Sean Parker, wmawiający Markowi, że Eduardo szkodzi interesom firmy.
Ha, ha, ha 😉 Aż tak negatywny wydźwięk moich refleksji? Scenariusz faktycznie spłycił wiele zagadnień, ale dzięki grze aktorów wytrwałam, bez specjalnego uszczerbku na samopoczuciu.
Dzięki za komentarze. Pozdrawiam, J.
Mnie też nie kręci cały ten Facebook ale jak Iza jestem tam dla znajomych:))Dziękuję za recenzję filmu i za poświęcenie się:)
To prawdziwa sztuka napisać ciekawie o nieciekawym filmie. Tak dużo dowiedziałam się, że nie muszę już filmu oglądać. To curiosum ten Facebook, prawdę mówiąc mnie nie „kręci” jestem tam bo są tam moi znajomi.