Ponad 300 reklam zgłosili internauci do festiwalu Chamlet 2010, którego celem jest wybranie najgorszych produktów w dziedzinie komunikacji społecznej i reklamy.
Pomysłodawcą imprezy jest prof. Michael Fleischer, kierownik specjalności Communication Design, w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego, który zapewnia , że nie chodzi o to, żeby „naigrywać się z nieudolnych projektantów, ale po to, by wskazać na błędy i pokazać obszary, w ramach których polski, i nie tylko polski, design mógłby się rozwijać”.
Reklama , to informacja połączona z komunikatem perswazyjnym, czytam w Wikipedii. Oczywiste jest zatem, że jest nadawca i jest odbiorca reklamy. Niekiedy jakość reklamy odzwierciedla pejoratywny czy szablonowy stosunek nadawcy do odbiorcy. Z takimi zjawiskami nie godzą się specjaliści od komunikacji społecznej i te negatywne praktyki firm reklamowych chcą wypunktować w dość przewrotny sposób, jakim niewątpliwie jest jest nagradzanie za „kiepskość”.
Idea festiwalu, chociaż bardziej by tu pasowało słowo „przegląd” , niewątpliwie trafiła w aktualne zapotrzebowanie społeczne. Świadczy o tym duże zainteresowanie pierwszą „odsłoną” festiwalu Chamlet 2010.
Formuła, opierająca się na prezentacji reklam nominowanych (wybranych przez kapitułę spośród kandydatur nadesłanych przez internautów) wraz z komentarzem specjalistów w dziedzinie komunikacji i reklamy jest także praktyczną lekcją dla studentów kierunków związanych z komunikacją społeczną.
Koncepcja nowatorskiego festiwalu przewiduje podział zgłoszonych produktów reklamowych na 5 kategorii:
- najgorszy film reklamowy
- najgorsza reklama prasowa
- najgorsza reklama zewnętrzna
- najgorszy program communication design
- najgorsza reklama społeczno-polityczna
Publiczność obejrzała mniej i bardziej znane reklamy różnych produktów: od antyrespirantu AXE, po budowę stadionu Legii, przykłady kiepskich kampanii wyborczych, banalne reklamy Wrocławia czy mało kreatywny sposób reklamowania turystycznych walorów Polski.
Na jakie aspekty reklamy, te negatywne w mniemaniu znawców tematu, zwrócono uwagę? Przede wszystkim prymitywizm, zarówno obrazu, jak i treści. Nadużywanie elementów seksistowskich, lansowanie chamstwa i brutalności („Skateboarding is a crime”). Nominowane reklamy cechował także rozdźwięk miedzy treścią obrazu a tematem reklamy (pielęgniarka a twaróg) , podkreślano także brak związku znaczeniowego produktu z dowcipem (reklama „Pulpety w jednym słoiku”) oraz nachalną próbę tworzenia związku, np. między wypowiedzią Jana Pawła II a problemem „grzechu ekologicznego” w reklamie „Zapobiegaj powstawaniu odpadów”.
Przykładem reklamy rozmijającej się z grupą docelową była reklama bankowa, znana pod hasłem „Masz konto po wuju.” Dostało się także reklamie Pasażu Grunwaldzkiego – galerii handlowej z Wrocławia, za brak związku postaci kobiet w rycerskich zbrojach z oferowanym w sklepie towarem .
Nadmiar informacji bez hierarchii ważności, wątpliwy dowcip, brak wyraźnego adresata, przeładowanie tekstu, chaotyczne liternictwo, żenująca kolorystyka – to najczęściej występujące pomniejsze „grzeszki” polskiej reklamy.
Pierwsze, a zatem historyczne Chamlety otrzymali:
Spot firmy Militaria.pl – za najgorszy film reklamowy.
Boczki warte zachodu – za najgorszy program communication design.
Kampania prezydencka Grzegorza Napieralskiego – za najgorszą reklamę społeczno-polityczną.
Zwycięzców na sali nie było, zatem nagród nie wręczono. Uroczysta gala odbyła się w gmachu Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego, w piątek 26 listopada 2010 r. Niewątpliwie ta data przejdzie do historii jako początek publicznej dyskusji nad standardami reklamy w Polsce.
Zwycięzca w kategorii „najgorszy film reklamowy”.
Strona organizatora festiwalu, z której pochodzi fragment wypowiedzi prof. Michaela Fleischera.
Takiego serka „co nikt nie umarł” nie kupię z pewnością. A „boczki warte zachodu”, to już dla mnie perwersja.
Ha, ha, ha. Nie wiem, co to perwersja boczkowa, ale jakiś chłopak na forum o reklamie powiedział: „I tak będę kupował ich boczek” 🙂 Wniosek? Jeśli produkt dobry, to najgorsza reklama mu nie zaszkodzi 🙂
Joasiu, zgadzam się z Tobą, że impreza warta jest kontynuacji, ale czy coś zmieni w wyglądzie naszych ulic? Fakt, że żaden reprezentant nagrodzonych Chamletami reklam nie przybył na festiwalową galę, świadczy o dość sporym zadufaniu i niechęci do nauki (w końcu komunikacja, to jeden z przedmiotów na studiach). Taka postawa odpowiedzialnych za reklamę (zarówno tych od projektu, jak i tych od akceptacji) źle wróży.
Nie sądzę, że coś zmieni się na lepsze i dlatego podobają mi się te Chamlety:))