Stary Żyd, leżąc na łożu śmierci, słabym głosem pyta:
– Salcie, żono moja ukochana, jesteś tu? |
Ten żydowski szmonces znakomicie odzwierciedla motto życiowe Izraela Poznańskiego – interes przede wszystkim. Jako najmłodsze dziecko kupca Kalmana Poznańskiego i Małki z Lubińskich, od wczesnych lat miał do czynienia z handlem. Papa Kalman zajmował się kramarstwem i produkcją tasiemek w Aleksandrowie Łódzkim, ale rok po urodzeniu Izraela, w 1834, cała rodzina przeniosła się do Łodzi, aby spróbować finansowego szczęścia w tej Ziemi Obiecanej. Zamieszkali w rewirze żydowskim na Starym Mieście, przy ulicy Podrzecznej 24, a ojciec nabył prawo handlu towarami łokciowymi, czyli lnem i bawełną. Dzięki prowadzeniu sklepu w pomieszczeniach wydzierżawionych przy Starym Mieście, szybko dołączył do grona bogatszych kupców w Łodzi.
Izrael często pomagał ojcu w sklepie przy ulicy Drewnowskiej, pracowicie odmierzając łokcie materiałów czy sprzątając zaplecze. Dzięki ambitnej siostrze Dwojrze, która namawiała go do nauki, chłopiec skończył nie tylko cheder (szkoła żydowska o charakterze religijnym) jak inni bracia, ale także szkołę powszechną.
Papa Kalman był człowiekiem religijnym, przestrzegającym nakazów Tory, nie opuścił nigdy sobotnich modłów w bożnicy, jadł tylko koszerne potrawy, a ze swoją żoną Małką rozmawiał wyłącznie w jidysz. Jednak miał również świadomość, że zdobycie wykształcenia pozwoli Izraelowi wyrwać się z żydowskiego rewiru w wielki świat biznesu. Dlatego bez sprzeciwu przystał na dalszą naukę syna w Szkole Powiatowej Realnej Niemiecko – Rosyjskiej na Rynku Nowego Miasta (dziś pl.Wolności). Po odbyciu praktyki i zdobyciu tytułu handlowca, młody Izrael Poznański zaczął myśleć o usamodzielnieniu się. Okazja nadarzyła się z chwilą przybycia swata, który zaproponował tate Kalmanowi intratny mariaż osiemnastoletniego Izraela z warszawianką Leonią Hertz.Bogata córka sekretarza szpitali żydowskich miała wnieść w posagu sklep wyrobów bawełnianych i niezwykle cenne kontakty finansowo-kupieckie w Warszawie. Taka znakomita okazja mogła się już nie powtórzyć (a przecież interes przede wszystkim), więc obie rodziny zadecydowały o spisaniu intercyzy przedmałżeńskiej.Zgodnie z zapisem, Izrael wniósł „fabrykę tkanin krajowych w Łodzi” o wartości 500 rubli, a Lala Hertz, wart 750 rubli, „handel towarów łokciowych” w Warszawie. Świetnie skojarzone małżeństwo zostało zawarte w 1852 roku i w ciągu prawie pięćdziesięciu lat trwania, dochowało się siedmiorga dzieci, z których jedno zmarło w niemowlęctwie.
Z chwilą zawarcia małżeństwa Leoni i Izraela, Kalman Poznański oficjalnie przekazał synowi skład sukna oraz sklep na Starym Mieście i wycofał się z działalności gospodarczej. Wraz z żoną Małką przeprowadzili się do Płocka, gdzie, będąc pod finansową opieką syna, mieszkali do śmierci.
W krótkim czasie sklep na rogu Starego Miasta i Drewnowskiej stał się domem handlowym, a Izrael, przez wiele lat, sprzedawał tam tkaniny wyprodukowane nie tylko przez siebie, ale także przez innych, również te z metką Karola Scheiblera. Aby oddać hołd ukochanemu ojcu, nad drzwiami sklepu umieścił napis „Izrael K. Poznański“, gdzie litera K oznaczała Kalmanowicz, czyli syn Kalmana. Było to zgodne z oznaczaniem otczestwa (imienia ojca) w rosyjskim obszarze kulturowym, w którym Łódź wówczas pozostawała. Od tego momentu Kalmanowicz funkcjonowało jako drugie imię Izraela.
Ambicje, żyłka handlowa i praktyka odbyta podczas nauki w szkole sprawiły, że w ciągu kilku lat Poznański pomnożył majątek otrzymany od ojca. Zajmował się głównie handlem, skupował i sprzedawał towary, ale miał też niewielką manufakturę, będącą zaczątkiem późniejszego kompleksu fabrycznego. Interesy szły tak dobrze, że w 1859 Poznański posiadał już 50 warsztatów tkackich i 70 robotników, a jego fabryka produkowała 100 tysięcy metrów tkanin bawełnianych, lnianych i wełnianych, będąc sporym przedsiębiorstwem, jak na ówczesne czasy. Jednak marzenia i plany Izraela mocno wykraczały poza tysiące, on chciał produkować, a przede wszystkim zarabiać, miliony!
Uparty i zdeterminowany, podejmował się wszelkich działań mogących szybko przynieść upragnioną fortunę. Handlował, produkował, pożyczał pieniądze słabszym finansowo przemysłowcom na wysoki procent, co niektórzy nazywali lichwą, ale cóż… interes przede wszystkim. Pragnąc wykorzystać doświadczenie handlowe i nowinki techniczne innych przedsiębiorców, zatrudnił się jako subiekt u Karola Scheiblera sprzedając jego przędzę bawełnianą oraz gotowe wyroby. Bacznie obserwował poczynania mądrego konkurenta i wkrótce, z powodu Wojny Secesyjnej w Ameryce, zarobił krocie na „głodzie bawełnianym”, odsprzedając zapasy tego surowca z wielkim przebiciem cenowym.
Podobno najtrudniej zdobyć pierwszy milion… Kiedy w 1871 roku Poznański nabywał tereny w dolinie rzeki Łódki, od ulicy Stodolnianej (dzisiaj Zachodniej) do cmentarzy na Srebrzyńskiej, ten milion brzęczących rubelków miał już w kieszeni. Natychmiast rozpoczął budowę fabryki, najpierw tkalni wyposażonej w 200 mechanicznych krosien, potem przędzalni, bielnika, farbiarni, drukarni. Produkcja tkanin rosła równie szybko, jak powstawały kolejne budynki fabryczne.
Obrotny i przedsiębiorczy Izrael Poznański miał tylko jeden kompleks – był nim Karol Scheibler. Wybudowana przędzalnia, stojąca frontem do ulicy Ogrodowej, nieprzypadkowo przypomina „forteczną architekturę“ obiektu z Księżego Młyna, wzorem Scheiblera Izrael postawił gazownię i remizę strażacką, idąc za przykładem konkurenta, vis a vis fabryki wybudował domy familijne dla swoich robotników i ich rodzin. Marzeniem Poznańskiego było posiadanie wielkiego (większego niż scheiblerowski) kompleksu przemysłowo-mieszkalnego złożonego z fabryki, dzielnicy robotniczej i rezydencji. Plany te zaczęły się krystalizować w 1877 roku, kiedy Izrael nabył dużą nieruchomość położoną przy budowanej fabryce, na rogu ulicy Ogrodowej i Stodolnianej, oddając w rozliczeniu trzy kamienice na Rynku Starego Miasta. Ściśle współpracując z architektem miejskim Hilarym Majewskim, natychmiast rozpoczął wielki remont, pragnąc wystawnością i pięknem rezydencji przyćmić niemieckiego konkurenta. Anegdota mówi, że aby przedstawić projekt zgodny z oczekiwaniami właściciela, Majewski zapytał Poznańskiego w jakim stylu ma być budowany pałac. Oburzony potentat krzyknął:
– Co znaczy, w jakim?? W KAŻDYM!! Mnie stać na każdy!!
Ponieważ pałac na przestrzeni kilkunastu lat od 1888 roku, był kilkakrotnie rozbudowywany i modernizowany, można dzisiaj powiedzieć, że istotnie jest w KAŻDYM stylu. Są tu elementy neorenesansowe, neobarokowe, secesyjne, ale przede wszystkim narzucają się skojarzenia z architekturą francuską, dlatego pałac przy ulicy Ogrodowej, często nazywany jest łódzkim Luwrem. Monumentalny, rezydencjalny charakter siedziby podkreślają zarówno dekoracje wewnątrz, jak i na dachu oraz na zewnętrznej elewacji. Na piętrze budynku możemy obejrzeć reprezentacyjną salę jadalną, salę balową z lustrzanymi ścianami, apartamenty mieszkalne, pokój karciany i bilardowy. Paradna klatka schodowa o secesyjnym wystroju prowadzi na parter, gdzie w latach 90. XIX wieku był kantor, biura, gabinet właściciela. Na poddaszu usytuowane były pokoje dla służby. Pomieszczenia mają wspaniałe dekoracje, kryształowe lustra, ozdobne kominki, piękne malowidła, witraże, sztukaterie i żyrandole. Na kominku z monogramem rodziny Poznańskich, w reprezentacyjnej sali jadalnej, stoi mosiężna figurka pawia z rozpostartym ogonem, która dla Izraela była symbolem wieczności fabryki, ale dla innych przykładem pychy przemysłowca. Poznański, któremu przynajmniej przepychem i rozmachem mieszkalnej rezydencji udało się przyćmić Karola Scheiblera, nie cieszył się zbyt długo jej posiadaniem, została ona całkowicie wykończona dopiero trzy lata po jego śmierci. Obecnie, w tym reprezentacyjnym obiekcie mieści się Muzeum Historii Miasta Łodzi. W jednym z pomieszczeń odtworzona została historia rodziny Poznańskich, inne sale poświęcono wybitnym łodzianom, takim jak Artur Rubinstein, Karol Dedecius, Julian Tuwim, Jan Karski. W pałacu odbywają się bale i koncerty, organizowane są wystawy, odczyty, spotkania autorskie i sesje naukowe.
Równocześnie z remontem pałacu powstawały kolejne budynki wielkiego fabrycznego kompleksu z czerwonej cegły. Po parterowej tkalni, będącej najstarszym budynkiem obiektu, stanęła pięciokondygnacyjna przędzalnia długości 170 metrów, kantor fabryczny, warsztaty, bielnik i drukarnia. Produkcja rosła błyskawicznie, pomnażając majątek właściciela. Codziennie rano i wieczorem robotnicy przechodzili przez ogromną, wspaniałą bramę wjazdową, z monogramem potentata na żeliwnych wrotach i zegarem, mającym przypominać im o punktualności. Poznański był bezwzględnym pracodawcą – samowolnie wydłużał czas pracy, płacił najniższe stawki, nie dbał o bezpieczeństwo robotników, skutkiem czego dochodziło do wielu wypadków zakończonych kalectwem lub śmiercią. Podczas licznych strajków był najmniej ustępliwy z wszystkich fabrykantów, potrafił wyrzucić z dnia na dzień z mieszkań w familokach całe rodziny walczących o poprawę bytu robotników.
Jednocześnie chciał uchodzić za dobroczyńcę i filantropa – wspierał instytucje żydowskie, finansował budowę szkół i szpitali, na prośbę robotników sfinansował przeniesienie drewnianego kościółka z ulicy Zgierskiej na ulicę Ogrodową. Wraz z żoną Leonią ufundowali szpital fabryczny dla swoich robotników (dziś szpital im. Radlińskiego) oraz szpital, w którym Seweryn Sterling otworzył pierwszy w Łodzi oddział chorych na gruźlicę. Dziś szpital leczy chorych na serce i nosi imię sławnego doktora.
Łódź zawdzięcza Poznańskiemu również pałace, które wybudował dla swoich dzieci – przy dawnej ulicy Spacerowej, w prezencie ślubnym dla córki Anny (dzisiaj Rektorat Akademii Medycznej przy alei Kościuszki), przy ulicy Cegielnianej dla Maurycego (dzisiaj Muzeum Sztuki przy Więckowskiego), przy ulicy Długiej dla Karola (dzisiaj Akademia Muzyczna przy Gdańskiej).
Kiedy wiosną 1900 roku Izrael Poznański leżał na łożu śmierci, nie musiał się martwić tym, że nikt nie pilnuje jego interesu. Najstarszy syn Ignacy, nowy dyrektor, siedząc w gabinecie ojca, uważnie przeglądał księgi handlowe Towarzystwa Akcyjnego Wyrobów Bawełnianych I.K.Poznański, w które zostało przekształcone imperium o wartości 7 milionów rubli. Jego dotychczasowy właściciel w ostatnich chwilach życia miał tylko jedno życzenie – pragnął ciszy. Leżąc w pałacowej sypialni, zmęczony chorobą i turkotem wozów i bryczek jeżdżących po ulicznym bruku, poprosił żonę o pomoc. Kochająca Leonia natychmiast poleciła wymościć ulicę matami ze słomy i siana, i kiedy 18 kwietnia 1900 roku Izrael zmarł, za oknami panowała cisza.
Izrael Kalmanowicz Poznański został pochowany w rodzinnym mauzoleum, na cmentarzu żydowskim przy ulicy Brackiej z Łodzi. Dzięki wsparciu polskich i izraelskich darczyńców, niszczejący latami grobowiec został niedawno przywrócony do pierwotnej świetności.
Dzisiaj wielki kompleks fabryczny Poznańskiego funkcjonuje pod nazwą Manufaktura i stanowi atrakcję turystyczną zarówno dla Polaków, jak i obcokrajowców. Przebudowa dokonana przez francuską firmę Apsys przy współudziale polskich projektantów, zachowała XIX wieczny charakter budynków, jednak w dawnych tkalniach, drukarniach, przędzalni znalazły swoje miejsce nowoczesne sklepy, dyskoteka, kina, restauracje, hotel. Tylko czasami, w nocnej ciszy, słychać stukot krosien, a nad rynkiem Manufaktury unosi się duch jej dawnego właściciela.
O trzech takich którzy zbudowali Łódź.
- Część 1. Moje miasto
- Część 2. Ludwik Geyer – przedsiębiorczy Skasończyk
- Część 3. Karol Scheibler – niemiecki filantrop
- Część 4. Izrael Kalmanowicz Poznański – kupiec żydowski
Witam! z dużym zainteresowaniem przeczytałem te wszystkie historie „O trzech takich….” ,fajnie było się dowiedzieć czegoś więcej o tzw. magnatach łódzkich, zobaczyć ciekawe zdjęcia…ale mam pytanie, które mnie od dawna nurtuje, ponieważ czytając wiele różnych artykułów na temat tutaj poruszanych, przytaczających kwoty za jakie nabywali ziemie , budowali budynki ,pałace , fabryki , jakie posiadali fortuny, nie mamy tak naprawdę nigdzie odniesienia do rzeczywistej obecnie wartości tego wszystkiego ,aby sobie tak naprawdę uzmysłowić ,jakie to były wielkie pieniądze i bogactwa..
Czy wiadomo ile np. zarabiał dziennie taki pracownik fabryki? ile mógł zarabiać miesięcznie? i co mógł za to kupić? ile kosztowały wtedy jakieś produkty żywnościowe czy tzw. codziennego użytku? Ile kosztowało wynajęcie mieszkania w tamtych czasach? czy są jakieś materiały ,gdzie można by się tego dowiedzieć? Bo podawanie w informacjach np. że ktoś posiadał majątek 10mln rubli ,można się owszem, domyślać ,że było to dużo ale tak naprawdę nikomu nic dzisiaj nie mówi…
Prawdziwe wyzwanie dla tropicieli przeszłości. Może wspólnymi siłami…
Znalazłam krótką historię rubla, z której wynika, że w latach 1764-1915 moneta o nominale 1 rubla zawierała 17,996 gram srebra. Daleko do określenia siły nabywczej, ale zrobiłam początek 😉
Krótka historia rubla
i parę ciekawostek o cenach w nieco późniejszym okresie, np. golenie u fryzjera – 10 kopiejek a wynajem 2 pok. mieszkania – 12 rubli.
Ceny w rublach XIX pocz. XX wieku
Pozdrawiam, Janina
Owszem, Janeczka ma rację – wyzwanie dla miłośników historii i tropicieli przeszłości 🙂
Podczas pisania artykułu korzystałam, m.in., z opracowania Joanny Podolskiej i Ryszarda Bonisławskiego „Spacerownik. Łódź Żydowska”. Ta ciekawa pozycja zawiera sporo informacji, jednak nie znalazłam tam tak dokładnych danych o jakich pan pisze. Jednak znalazłam w sieci ciekawe strony, zamieszczam linki:
http://genealog.mrog.org/wartosc_pieniadza.html
http://odkrywca.pl/sila-nabywcza-pieniadza-xvii-xix-wiek,683850.html
Może tutaj znajdzie pan kilka odpowiedzi na nutrujące tematy.
Serdecznie dziękuję za komentarz i pozdrawiam z Łodzi. Małgorzata.
Zamieszczone w tej galerii zdjęcia są naprawdę wspaniałe. Wielkie gratulacje dla autorki 🙂 Dopiero ich obejrzenie, pozwala wyobrazić sobie bogactwo niektórych łódzkich fabrykantów. Zgadzam się również z Adminem, że te zdjęcia pozwalają na nowo odczytać „Ziemię obiecaną” Reymonta i wyobrazić sobie wnętrza opisywanych pałaców. Ze względu na to, że „Ziemia obiecana” W. Reymonta jest jednym z tekstów, którego analizy podjąłem się w mojej pracy magisterskiej, mam pytanie do autorki: czy istnieje możliwość, abym nieodpłatnie wykorzystał 4 zdjęcia, tj. „Pałac Izraela K. Poznańskiego”, „Wnętrze pałacu. Sala jadalna” oraz dwa zdjęcia pt. „Wnętrze pałacu Karola Scheiblera” w mojej pracy magisterskiej? Zdjęcia te posłużą jedynie do wyobrażenia sobie przez czytelnika opisywanego w powieści przepychu, który panował w domu łódzkich fabrykantów. Oczywiście podane zostałoby źródło oraz autor fotografii. Bardzo proszę o odpowiedź. 🙂
Witam Panie Piotrze, pięknie dziękuję za miłe słowa dotyczące moich zdjęć, to duża przyjemność dla mnie 🙂 Naturalnie, zgadzam się na wykorzystanie ich w Pana pracy magisterskiej, proszę tylko o dotrzymanie słowa o podaniu źródła i autora fotek – fot.Małgorzata Byczkowska.
Serdecznie pozdrawiam i życzę celującej oceny na obronie 🙂
Pani Małgorzato, bardzo dziękuję za pomoc. Słowa oczywiście dotrzymam.
Życzę dalszych sukcesów i pozdrawiam serdecznie. 🙂
My Father was born in Lodz, Poland. He recently visited Lodz to see I.K. Poznanky’s palace and Factory. He read over the papers and insist that he is related to Izrael Kalmanowich Poznanski.
My Grandfathers name was Aleksander Kalmanowich and he had an office on 38 Zamenhoff street in Lodz in the 1930’s. How can I find out if he was a relative?
Kalmanowicz it is not a surname, it derived from the name Kalman, because it was the first name of the father of Israel Poznanski – Kalmanowicz, a son of Kalman.
Maybe, surname of your grandfather was established in the same way, maybe not, try to find out at the State Archives in Lodz, there is link to website:
http://www.lodz.ap.gov.pl/udostepnianie.html
Gratuluję znajomości historii Twojego miasta i umiejętności przedstawienia jej w tak sugestywny, zachęcający do odwiedzenia, sposób. Nic dziwnego, że jesteś wpuszczana i wchodzisz do miejsc niedostępnych dla innych osób, skoro tak pięknie je opisujesz 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dziękuję bardzo Aniu, doceniam Twój miły komentarz i jednocześnie przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam 🙂 Pozdrawiam i zapraszam do czytania innych fotorelacji w FR24.
Gratuluję. Świetne opracowanie. Koniecznie muszę wybrać się do Łodzi, żeby zobaczyć miejsca związane z opisaną historią. Pozdrowienia :). M.
Małgoniu, czytasz w moich myślach 🙂 Wiosną na pewno spotkamy się w Łodzi, wtedy zaprowadzę Was do Pałacu Poznańskiego, Manufaktury i w inne miejsca 🙂 Dziękuję za miły komentarz i serdecznie pozdrawiam 🙂
Do you people have a facebook fan page? I looked for one on twitter but could not discover one, I would really like to become a fan!
We are here http://www.facebook.com/pages/FotoReporter24pl-Magazyn-Subiektywnych-Fotorelacji/115704205166888
Greetings.
Niesamowita historia, świetne zdjęcia, jestem pod wrażeniem:)
Joanno, serdecznie dziękuję za Twoją miłą wizytę i wspaniały komentarz :)) Twoje miłe słowa działają bardzo motywująco :)) Pozdrawiam, Gośka.
Niesamowity zestaw zdjęć! A te tłumy ludzi, które pamiętam z Manufaktury, to chyba wygumkowałaś 🙂 Ale dzięki temu widać, na jakim terenie działał Poznański i z jakim rozmachem budował swoje fabryki i rezydencje. Litografia z 1899 jest dobrą ilustracją całego terenu.
Twoje zdjęcia pięknie oddają urok starej architektury i przepych wnętrz. Przemyślane kompozycje i czyste kolory to uczta dla ócz! Jestem pod wrażeniem.
Janeczko, nie musiałam nikogo gumkować, byliśmy tam 1 listopada, kiedy Manufaktura była zamknięta 🙂 Sprawiłaś mi wielką frajdę swoim komentarzem, dziękuję!
Masz rację, że na litografii widać jaki duży teren zajmował kompleks fabryczny Poznańskiego, ale rozmach i przepych czuje się dopiero w pałacu. Jak przyjedziesz do Łodzi, to Cię tam zaprowadzę 🙂
To oczywiście żart. Dawno zwróciłam uwagę na to, że Twoje zdjęcia mają w sobie wiele światła i elegancji, atrybuty, które nieustannie podziwiam.
Dla mnie historia Łodzi jest znana tylko połowicznie, dzięki Ziemi obiecanej. Teraz jak czytam Twoją opowieść, to widzę wnętrza tych fabryk, ludzi tam pracujących i tych „przedsiębiorczych”. Z jednej strony robotnikom łatwo nie było, z drugiej, to dzięki nim rozwijało się miasto. I dobrze, że nie zniszczono tych atrakcyjnych budowli, bo niestety we Wrocławiu z 43 synagog zostały 2.
Tak, to bardzo budujące, że fabryczne zabytki są rewitalizowane i przywraca się im dawaną świetność. Chociaż zdarza się i tak, że nieuczciwy inwestor wyburza niechciane budynki pod osłoną nocy i bez zgody konserwatora.
W Łodzi największa synagoga, nawiasem mówiąc zbudowana również za pieniądze Poznańskiego, stała na alei Kościuszki, obok pałacu Anny Poznańskiej-Hertz. Niestety, została zburzona w 1939 roku przez Niemców. W tej chwili „aktywne są” dwie synagogi i Dom Gościnny na ul. Pomorskiej.