Sagrada Familia – Fasada Męki Pańskiej
Barcelona widziana z Teleferica di Montjuic
Chmury nad Port Vell
Barcelona…nie muszę się specjalnie wysilać, by dociec, co nas skłoniło do spędzenia urlopu właśnie w tym mieście.
Po pierwsze i zarazem najważniejsze:
Zafascynowanie twórczością Antoni Gaudiego, architekta-wizjonera, pasjonata, człowieka z misją, niezwykle szczodrze obdarzonego talentem do tworzenia rzeczy niezwykłych, niepowtarzalnych, jedynych w swoim rodzaju…
Znaliśmy jego dzieła już znacznie wcześniej, ale któregoś wieczoru, może półtora roku przed wyjazdem, trafiłem w internecie na serię zdjęć z dachu Casa Mila.
Ten dom, zaprojektowany przez Gaudiego dla rodziny Mila, położony jest przy reprezentacyjnej ulicy Barcelony,perełce modernizmu – Passeig de Gracia. Zdjęcia były znakomite, zrobione w świetle wczesnego wieczoru.
Nastrój tych zdjęć, przedziwne kształty zdobiące ów dach…tak, to była właśnie ta chwila, która zdecydowała ostatecznie o wyborze miejsca na spędzenie naszego urlopu…
Po drugie:
Modernizm i secesja, wszechobecna i zachwycająca, szczególnie w dzielnicy Eixample…
Po trzecie:
Barri Gotic, chyba jedyna na świecie, tak znakomicie zachowana gotycka starówka…ale szczególny to gotyk, bo kataloński…
Po czwarte:
Lektura książki Carlosa Ruiza Zafona pod tytułem „Cień Wiatru”, wielowątkowej, magicznej i tajemniczej powieści, której akcja w znaczącej części toczy się na ulicach, placach, w zaułkach Barcelony.
Monte Montjuic…Avinguda de Tibidabo…Placa de Sant Neri…te egzotycznie brzmiące nazwy mają w sobie
dziwny magnetyzm…
Chęć odbycia spaceru po miejscach opisanych w powieści była naprawdę nieprzeparta.
Po piąte:
I znów książka – Ildefonso Falcones – „Katedra w Barcelonie” – opowieść o budowie katedry Santa Maria del Mar, katedry zbudowanej dla ludzi morza przez zwykłych robotników portowych, noszących w tym celu kamienie ze wzgórza Montjuic.
Przepiękna gotycka budowla, jak żadna inna z tego okresu, rozświetlana przez promienie słońca zabarwione przez szkło witraży.
Według zamysłu architekta Berenguera, gra świateł miała być jedynym wyposażeniem tej świątyni. Barok wypełnił wnętrze tandetą, ale pożar w 1936 roku znów przywrócił katedrze dawny umiar i piękno…
A więc ?
Jako że zafascynowanie Antoni Gaudim było praprzyczyną naszej eskapady do Barcelony, słów kilka o dziele jego życia…
Temple Expiatori de la Sagrada Familia – Świątynia Pokutna Świętej Rodziny…
Budowę rozpoczętą przez innego architekta w 1882 roku Gaudi przejął po kilku latach i całkowicie zmienił koncepcję przyszłej świątyni. Pracował nad nią przez czterdzieści lat, a ostatnie 15 lat życia poświęcił jej całkowicie i bez reszty, aż do tragicznej śmierci pod kołami tramwaju w 1926 roku.
Większość projektów dotyczących dalszych etapów budowy, pozostałych po Gaudim, uległo zniszczeniu w czasie hiszpańskiej wojny domowej. Przetrwała jednak ogólna koncepcja, której wytycznych starają się przestrzegać kolejni architekci.
Zakończenie budowy, między innymi centralnej wieży, trzykrotnie wyższej od obecnych wież bocznych mającej liczyć 170 metrów wysokości, planowane jest na 2026 rok, w stulecie śmierci Gaudiego.
Jeśli termin zostanie dotrzymany, budowa świątyni będzie łącznie trwała 144 lata…
Gaudi jej nie zobaczy, ale on już ją widział w swojej wyobraźni 100 lat temu.
Swoją drogą..ciekawe, czy spodobałaby się Gaudiemu Fasada Męki Pańskiej…ostre, kanciaste, zgeometryzowane postaci zaprojektowane przez Josepha Maria Subirachsa w 1986 roku i oblekane w kamień przez 20 lat…myślę że tak, Gaudi miał otwarty umysł.
Pozostanie po Gaudim niezwykły pomnik, pomnik geniuszu i wiary, obiekt absolutnie niepowtarzalny w żadnym innym czasie i w żadnej innej technologii…
Żeby uwierzyć, trzeba Sagrada Familia zobaczyć…góruje nad miastem Gaudiego…nad Barceloną…
Pospacerujmy zatem razem po Barcelonie…
Dzień pierwszy – krótki, bo samolot wylądował o godzinie 14:30…po ulokowaniu się w hotelu spacer przez dzielnicę Raval do Rambli i dalej Ramblą aż do Rambli del Mar w Port Vell…
Dzień drugi…przez dzielnicę Raval idziemy do Barri Gotic i Katedry Świętej Eulalii…krótki odpoczynek na gotyckim Placa del Rei…dość przypadkowo docieramy na niewielki placyk znany z „Cienia Wiatru” Carlosa Ruiza Zafona – Placa de Sant Felip Neri…ślady po kulach na murze kościoła Sant Felip Neri to tragiczna pamiątka po egzekucjach dokonywanych podczas wojny domowej na Barcelończykach…potem kościół Santa Maria del Pi na Placa del Pi…
Dzień drugi…słynny Placa Reial z latarniami projektu Gaudiego, fontanną Trzech Gracji i mnóstwem barów i piwiarni (cerveceira) w podcieniach…długi spacer po Barri Gotic…Bazylika Santa Maria del Mar…Parc de la Ciutadela-ongiś było tu więzienie, zburzone w XIX wieku…Arc de Triomph na Passeig de Lluis Companys…Parlament Katalonii…piękny dworzec Estacio de Franca…Passeig de Colon i trafiamy na Rambla del Mar w Porcie Vell…opodal kolumna Kolumba…zmęczeni wracamy Ramblą do Carrer de Bonsucces, Carrer d’Elissabets, Carrer de Ferlandina na plac przed MACBA – Museu d’Art Contemporani de Barcelona i stamtąd do hotelu tuż obok…z balkonu można obserwować wieczorne życie w Barcelonie…
Dzień trzeci…Sagrada Familia…bez zbędnych słów, wystarczy patrzeć…panorama Barcelony widziana z jednej z wież…pracownia Gaudiego…modele świątyni…krzywe łańcuchowe zastępujące Gaudiemu komputer do obliczania optymalnych krzywizn konstrukcji…
Dzień trzeci…Parc Guell…koncepcja willowej dzielnicy według projektu Gaudiego okazała się w znacznej mierze niewypałem, ponieważ domy okazały się zbyt drogie…sam Gaudi mieszkał w jednej z willi, zbudowanej przez Francesc Berenguera, aktualnie zwanej Casa-Museu Gaudi, przez 20 lat…przepiękne secesyjne meble projektu Gaudiego i jego współpracowników…
Dzień trzeci…wracamy w kierunku morza, bo wieczorem czeka nas pokaz Font Magica, niesamowity, wielobarwny taniec wody w niezliczonych fontannach ciągnących się wzdłuż Avinguda de la Reina Maria Cristina aż do Palau Nacional na zboczu wzgórza Montjuic…po drodze mijamy po raz pierwszy Casa Batllo Gaudiego i Casa Amatler na Trasie Modernizmu Europejskiego…robimy dłuższy przystanek przed MACBA i CCCB…wieczorem jedziemy metrem na Placa Espana i wspinamy się w kierunku Palau Nacional, żeby z wysokich schodów obejrzeć Barcelonę o zmierzchu i oczywiście…Font Magica…
Dzień czwarty…idziemy pieszo do Barcelonety…rzut oka na plażę Platja de Sant Sebastia…windą wjeżdżamy na Torre de Sant Sebastia i ruszamy kolejką linową (Teleferica di Montjuic) na wzgórze Montjuic…niesamowita powietrzna przejażdżka nad Portem Vell z pięknymi widokami na rozświetloną słońcem Barcelonę…drugą kolejką wjeżdżamy aż do Castell de Montjuic, pięknej fortecy o bardzo złej sławie z czasów generała Franco…
Dzień czwarty…schodzimy pieszo w kierunku Palau Nacional mijając po drodze muzeum Fundacio Joan Miro, katalońskiego mistrza rzeźby…niestety zamknięte…odwiedzamy pomnik Bauhausu w Barcelonie – zrekonstruowany Pavello Mies Van der Rohe zbudowany według projektu lidera Bauhausu, Miesa van der Rohe jako pawilon niemiecki na Wystawę Światową w Barcelonie w 1929 roku…wracamy do centrum…stare mury szpitala Santa Creu…Palau Guell, pierwsze znaczące dzieło Gaudiego zrealizowane na zamówienie jego mecenasa i klienta, przemysłowca Guella…już blisko wieczora wchodzimy do katedry Św.Eulalii w Barri Gotic…wracamy pięknie oświetloną Ramblą do hotelu…
Dzień piąty…poświęcony Gaudiemu…idziemy przez uroczy Placa Catalunya w kierunku Passeig de Gracia…niezwykła wieżyczka na rogu i niesłychanie ozdobna elewacja Casa Lleo Morera Lluisa Domenech i Montaner…Casa Amatler i Casa Josefina Bonet niestety zakryta niebieskim całunem…remont elewacji…ale już widać Casa Batllo Gaudiego…wchodzimy…ciiiiii…na dachu mamy przedsmak tego, co nas czeka na innym dachu – Casa Mila… ale to później…
Dzień piąty…wałęsamy się po okolicach MACBA i CCCB…obserwujemy Barcelończyków siedząc przy piwie…idzemy zobaczyć niezwykłą aluminową rzeźbę wieńczącą dach budynku Fundacio Tapies, największej kolekcji dzieł tego artysty…oglądamy z zewnątrza Casa Mila, albo La Pedrera (Kamieniołom), jak złośliwie nazywali ten budynek współcześni Gaudiego…okrężną drogą wracamy przez dzielnicę Eixample podziwiając barcelońską secesję…na moment zatrzymujemy się przy Monumental, arenie walk byków przy Carrer de la Marina…przez Barri Gotic wracamy do hotelu…
Dzień szósty…fajny poranek ze słońcem uparcie kryjącym się za chmurką…przez zaułki dzielnicy Raval idziemy w kierunku Casa Mila…małe muzeum na ostatnim piętrze, pokazujące między innymi źródła inspiracji architektonicznych Gaudiego…muszle,w szkielety zwierząt, krzywe łańcuchowe…wchodzimy na dach…panopticum wyobraźni…popatrzcie tylko…wracamy do muzeum, żeby obejrzeć makiety budynków Gaudiego…schodzimy piętro niżej…jedno z mieszkań jest udostępnione dla turystów i wyposażone w sprzęty i meble z epoki Gaudiego…jedziemy metrem w kierunku Avinguda Tibidabo (znanej z „Cienia Wiatru”) i kolejką zębatą wjeżdżamy na Monte Tibidabo…wesołe miasteczko…dobre piwo…kościół widoczny z każdego miejsca Barcelony-Temple Expiatori del Sagrat Cor zwieńczony monumentalną postacią Chrystusa…smakosze architektury mówią,że to kicz…mają rację, ale jest bez wątpienia miejscem, które leży na szlaku każdego turysty…:-)…widok z tarasu, z którego wyrasta kościół, przepiękny…wchodzimy tak wysoko,że bez mała możemy uścisnąć dłoń Chrystusa…
Dzień szósty…zjeżdżamy kolejką i przesiadamy się do zabytkowego tramwaju, Tramvia Blau, kursującego w dół Avinguda del Tibidabo bardzo krętą trasą…jedziemy do Palau de Pedralbes otoczonego pięknym parkiem…w projektowaniu pałacu i parku uczestniczył także Antoni Gaudi…wracamy do centrum i kręcimy się po okolicach Rambli zmierzając w kierunku Port Vell, gdzie spędzamy resztę dnia…
Dzień siódmy…wybieramy się pociągiem a potem kolejką górską do Monestir de Montserrat, najświętsze miejsce Katalonii…mnóstwo pielgrzymów przybywa w to miejsce by się pokłonić słynnej Czarnej Madonnie…obserwujemy okoliczne góry o niesamowitych kształtach…Montserrat tłumaczy się jako Przepiłowana Góra…wjeżdżamy kolejką wyżej i podziwiamy piękne okoliczne krajobrazy…idziemy ścieżką przyklejoną do zbocza jedego ze szczytów…syci górskich wrażeń wacamy do Barcelony i z Placa Catalunya idziemy do Parc Joan Miro ze słynną rzeżbą „Dziewczyna i Ptak”…wracamy na Ramblę i wchodzimy na moment do Mercat la Boqueria popodziwiać owoce, warzywa i inne smakowitości Hiszpanii…
Dzień ósmy…prawie w całości poświęcony na wędrówkę po Barri Gotic…docieramy też do Palau de la Musica Catalana…modernistyczny budynek autorstwa Lluisa Domenech i Montaner robi wrażenie…we wnętrzu niestety nie wolno robić zdjęć, szkoda, bo sala koncertowa jest przepiękna i nietypowo oświetlona dziennym światłem wpadającym przez podwieszoną, wklęsłą, witrażową kopułę…pełni podziwu dla dokonań Llluisa Domenech i Montaner idziemy w górę dzielnicy Eixample, żeby obejrzeć Hospital de la Sant Creu i Sant Pau, kolejne dzieło Lluisa, podobnie jak i Palau de la Musica Catalana uhonorowane obecnością na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO…
Dzień ósmy…jeszcze się nie skończył…włóczymy się po dzielnicy Raval…odwiedzamy Trzy Kominy na Avinguda del Paral-lel i pomnik Kota z Raval autorstwa Fernando Botero na Rambla del Raval…potem jedziemy do Villa Olimpica, dzielnicy zbudowanej dla sportowców Olimpiady w Barcelonie…słynna rzeźba ryby Franca O.Gehry budzi mieszane uczucia…ale jego matka urodziła się w Łodzi, co nastawia mnie do niego bardziej przyjaźnie…:-)…plażą Platja de la Barceloneta wracamy w kierunku hotelu…
Dzień dziewiąty…dziś jedziemy pociagiem do Figueres, około 80 km na północ od Barcelony…chcemy zobaczyć rodzinne miasto Salvatore Dali i jego muzeum – Teatro-Museu Dali…Wracając po południu do Barcelony już z okien pociągu widzimy gromadzące się nad morzem i Potr Vell przepiękne chmury…ale o tym będzie niżej…:-)
Dzień dziewiąty…ciąg dalszy…przemieściwszy się błyskawicznie z dworca kolejowego do centrum pędzimy od stacji metra w stronę Port Vell…wjeżdżamy windą na kolumnę Kolumba-Torre de Colon…widok mocno przesłonięty i bardzo ciasno tam na górze, ale udaje się zrobić kilka zdjęć…panorama Barcelony i chmury nad morzem…spędzamy w Port Vell czas aż do wieczora uwieczniając niesamowity spektakl na niebie…tak wypiętrzonego cumulusa jeszcze nigdy nie widzieliśmy…to chyba prezent od Barcelony…za naszą wytrwałość…:-)
Dzień dziesiąty…kolejna wyprawa po krętych uliczkach i zaułkach Barri Gotic…oglądamy Arc de Triomph z bliska…potem Parc Ciutadella z fontanną Gaudiego…opodal parku rzeźba Tapiesa w hołdzie Gaudiemu…dziwna szklana klatka i jakieś sprzęty w środku…wracamy do hotelu przytulnie oświetlonymi uliczkami Barri Gotic…
Dzień jedenasty…jedziemy do Monastir de Pedralbes…po drodze Finca Guell, willa projektu Gaudiego z rzeźbą smoka na bramie…monastyr Pedralbes oglądamy tylko z zewnątrz i idziemy pod górę, do Parc de l’Oreneta…..park kompletnie opustoszały, ale dobry widok na Barcelonę…schodzimy ze wzgórza i przez Jardins de la Villa Cecilia dochodzimy do Porta de la Finca Miralles….ze stojącą postacią Antoni Gaudiego…kształty muru tak charakterystyczne dla stylu Gaudiego…
Dzień jedenasty…zwiedzamy Poble Espanol, skansen budownictwa wszystkich regionów Hiszpanii, zbudowany na Wystawę Światową w 1929 roku…potem wspinamy się na Monte Montjuic i podziwiamy tereny olimpijskie ze słynną wieżą telewizyjną zaprojektowaną przez architekta Santiago Calatrava – Torre de Calatrava…nazajutrz samolot zabierze nas z powrotem do Polski…nasz ostatni wieczór poświęcamy na zabawy z mewami w Port Vell, naszym ulubionym miejscu w Barcelonie…koniec urlopu…Barcelona nas nie zawiodła, ale wyjeżdżamy ze świadomością, że zaledwie prześlizgnęliśmy się po tym przepięknym mieście.
Na koniec…obiecany w tytule suplement…z balkonu w hotelu robione zdjęcia Barcelończyków…z odległości ok 150 metrów, więc jakość zdjęć nienadzwyczajna…ot, taki serial z przechodniami w kilku odsłonach…
Gdybyście mieli ochotę obejrzeć zdjęcia, będące kanwą powyższych montaży, w lepszej jakości, zapraszam:
Zdjęcia wspaniałe!Barcelona wspaniała! Byłam tam w czerwcu 2012 – też 10 dni. Zrobiłam 1300 zdjęć, po selekcji zostało 900. Twoje wędrówki i zdjęcia jak bym szła w ślad za Tobą (prawie). Gratuluję! I prośba, jakim aparatem robiłeś te zdjęcia.
Dziękuję Krysiu za miłą wizytę !!!
Mój aparat to (do dzisiaj zresztą) Sony alfa-100, stareńki już, ale działa 🙂
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku życzę !!!
Jestem po ogromnym wrażeniem.
Dziękuję Joanno…poniekąd taki był mój cel, ale wydawał mi się nieosiągalny 🙂
Ahoj JBB…:-)…Słyszałem kiedyś o takiej książce, która zachęca do spaceru po Paryżu po pewnych (na ogół wtopionych w trotuary) znakach…spróbuję sobie przypomnieć, co to za książka…
Co do Hiszpanii…dla nas i Barcelona to nadal Terra Incognita…kiedyś pobiegałem sobie przez dni kilka po Hiszpanii za pośrednictwem Goggle Earth…Janeczko, to jest przepiękny kraj z taką mnogością atrakcji, że to jest porcja na kilka żyć…:-)
Jest coś szczególnego w takim odkrywaniu miasta po uprzednim przeczytaniu paru książek, niekoniecznie przewodników. Z książką „Francuskie ścieżki”, W.Łysiaka, pod pachą zwiedzałam Paryż, usiłując poczuć klimaty historii, którą tak barwnie przedstawiał.
Hiszpania to dla mnie jeszcze „terra incognita”, ale smaku mi narobiłeś nie do zaspokojenia 🙂
Lubię Twoje, niby lakoniczne a jakże sugestywne i treściwe opracowanie każdego dnia. Filmy będę łykać po pigułce 😉 Na dłużej wystarczą. Gratuluję i dziękuję za piękne urozmaicenie pochmurnego weekendu. Pozdrawiam, Janina