Kiedy po odstaniu w godzinnej kolejce, zejściu schodami i kupieniu w szatni biletów wchodzimy do krakowskiego muzeum w Podziemiach Rynku, naszym oczom ukazuje się kurtyna z pary wodnej.
Sprawia wrażenie ruchomego, falującego ekranu, na którym odtwarzany jest film z życia średniowiecznego miasta – jakaś kobieta niesie koszyk z owocami, kupcy zachwalają przechodniom swój towar, kaznodzieja recytuje Pismo Święte, grajkowie wygrywają na fujarkach skoczną melodię… Wrażenie jest niesamowite! Natychmiast wyciągam aparat i, mimo nie najlepszego światła, strzelam kilka fotek tym nietypowym „drzwiom”. Przechodzimy przez nie i idziemy w lewo, zgodnie z kierunkiem zwiedzania. W niewielkiej niszy, na umieszczonym tam ekranie, toczy się zażarta sprzeczka przekupki i strażnika, który przegania handlującą jajkami kobietę na specjalnie wydzielone targowisko. Kiedy rozzłoszczona przekupka odchodzi, uwaga strażnika skupia się na oglądających. Pokrzykując z ekranu, bezceremonialnie wygania nas z niszy, „rozkazując” dalsze zwiedzanie. Rozbawieni, idziemy wzdłuż umieszczonych na ścianach tablic z informacjami dotyczącymi szlaków kupieckich Małopolski w XIV i XV wieku. Trochę szkoda czasu na dokładne czytanie, przed nami jeszcze sporo atrakcji.
Stajemy na szklanej podłodze, pod którą widać plastyczną mapę Europy i drogi handlowe łączące Kraków z miastami tego kontynentu – Wiedeń, Budapeszt, Wenecja, Szczecin, Poznań, Gdańsk, Koszyce, Lwów… Można by długo wymieniać miejsca, do których trafiały i z których wyjeżdżały do Krakowa rozmaite towary. Na stojących w kilku miejscach ekranach dotykowych można przeczytać informacje dotyczące rozwoju krakowskiego handlu na przestrzeni wieków, a w przezroczystych gablotach zobaczyć znalezione przez archeologów eksponaty.
Idziemy dalej wzdłuż warstw bruków z XIV wieku, które zostały odkryte w trakcie wykopalisk archeologicznych. Kiedy w 2005 roku władze Krakowa podjęły decyzję o wymianie nawierzchni Rynku Głównego, nikt nie przypuszczał, że zamiast 6 miesięcy potrwa to… 5 lat. Prace remontowe przyniosły niespodziewane efekty – odkryto fragmenty starych murów, bruków i osady przedlokacyjnej, pozostałości po cmentarzysku, wykopano tysiące przedmiotów, od paciorków wielkości łebka od szpilki, po bochen ołowiu ważący 693 kg. Po konsultacjach i naradach, postanowiono udostępnić efekty wykopalisk turystom, aby przybliżyć wygląd średniowiecznego Krakowa, ułatwić zrozumienie historii lokacji miasta i powstania Sukiennic.
Przy pomocy środków własnych i unijnych stworzono muzeum, które jest wyjątkowe nie tylko ze względu na zajmowaną powierzchnię – 4220 metrów kwadratowych (!), nie tylko ze względu na usytuowanie – 5 metrów pod powierzchnią ziemi, ale przede wszystkim dlatego, że przenosi zwiedzających w czasy średniowiecza przy pomocy technik i multimediów XXI wieku. Zainstalowano 30 stanowisk multimedialnych, 25 ekranów plazmowych, 37 monitorów dotykowych, prawie 100 głośników. Zwiedzający mogą zobaczyć 600 rekonstrukcji historycznych w formacie 3D, filmy dokumentalne i animowane, 500 elektronicznych odwzorowań zabytków i, wspomniany już, 3 metrowy ekran parowy. Dzieciom udostępniono gry komputerowe, np. szukanie skarbów w piasku i labirynt, a także projekcję pięknie opowiedzianej, animowanej baśni o królu Kraku.
Nasze zainteresowanie przyciągają hologramy Ratusza i Kościoła Mariackiego z XV wieku. Zamknięte w przezroczystych gablotach, oświetlone jasnoszarym halogenem, obracające się w powietrzu budowle robią duże wrażenie. Utrwalam je na karcie mojego aparatu i idziemy dalej. Docieramy do rekonstrukcji przedlokacyjnej osady średniowiecznej. Na pierwszym planie widać fragmenty drewnianych bali i gliniane naczynia, w tle film z pożaru chałup po najeździe Tatarów w 1241 roku. Obok umieszczono fragmenty cmentarza, na który natrafiono podczas wykopalisk. Kiedy staję na przezroczystej podłodze i spoglądam w dół, zapiera mi dech. W niewielkim grobowcu leżą, starannie ułożone, kości ludzkie, widać czaszkę, piszczele, kości rąk. Są to szczątki młodej kobiety posądzonej o wampiryzm. Została pochowana skrępowana (żeby nie wstała z grobu), w pozycji embrionalnej, dlatego kości leżą blisko siebie. Oświetlone żółto fioletowym światłem, leżące jak gdyby w przezroczystej trumnie, sprawiają niesamowite wrażenie. Ciesząc się, że nie żyję w Średniowieczu, z szacunkiem robię zdjęcie i odchodzę z kołaczącym się w głowie: Memento mori….
Zwiedzaniu muzeum cały czas towarzyszą efekty akustyczne – słychać głosy handlarzy, turkot kół wozów załadowanych towarami, skrzypienie wagi, odgłosy pracy warsztatów rzemieślniczych. Kiedy oglądam umieszczone w gablotach narzędzia którymi pracowali średniowieczni wytwórcy, a potem film pokazujący pracę średniowiecznego złotnika, mam wrażenie, że cofnęłam się w czasie. Obok jakaś para waży się na wielkiej wadze szalkowej i mierzy przy pomocy średniowiecznej miary pionowej. Wyniki w jednostkach z epoki – grzywny, funty, stopy – pokazane są na elektronicznym ekranie obok i od razu przeliczane na kilogramy i centymetry. Zostawiamy młodych podczas rozmowy na temat wyglądu człowieka, który ma sześć stóp i wchodzimy do bocznego korytarza ciągnącego się równolegle do Sukiennic. Znajduje się tu strefa Kramów Bogatych, w których 700 lat temu handlowano przedmiotami luksusowymi. W podświetlonych, szklanych gablotach umieszczono wydobyte podczas wykopalisk fragmenty biżuterii kobiecej oraz monety z czasów Mieszka I.
Korytarz, biegnący pod Sukiennicami, prowadzi nas do pięciu niewielkich sal. Na ekranach plazmowych telewizorów można obejrzeć filmy dotyczące historii Krakowa, założenia miasta, budowy fortyfikacji, panowania kolejnych władców czy losów miasta podczas II Wojny Światowej. Filmy są ciekawe, jednak oglądamy tylko fragmenty – zmęczenie daje znać o sobie. Siadamy w niewielkiej kawiarence zorganizowanej w salce obok.
W podziemiach może przebywać maksymalnie 300 osób, czuwa nad tym system elektroniczny. Mimo, że zwiedzanie muzeum zajęło nam około dwóch godzin, czuję duży niedosyt. Jestem pewna, że umknęła mi masa szczegółów, ciekawych prezentacji czy filmów. Dlatego wrócimy tu jeszcze podczas następnego pobytu w Krakowie, ciesząc się, że władze miasta wykorzystały podziemną przestrzeń pod Rynkiem na to wyjątkowe muzeum, a nie na parking czy galerię handlową.
Zajrzałam do Krakowa jednego z pięknych przedpołudniowych dni sierpnia roku 2005, zatem tego muzeum jeszcze nie było… W Gdańsku toczy się dyskusja, co zrobić z prześlicznym Targiem Węglowym… myślę, że władze naszego miasta mogłyby wziąć przykład z działania dzisiejszych włodarzy pradawnej stolicy Polski 🙂
Świetna relacja !!! GRATULUJĘ 🙂 Pozdrawiam
Jedna malutka uwaga, a raczej dwie:) Ta ,,waga,, gdzie mozna sie zwazyc, to nie waga szalkowa tylko bezmian (one sie od siebie roznia:) Druga rzecz: nie ma tam ani jednej monetki z czasow Mieszka I. Sa monety (denary Łokietkowe, brakteaty, grosze praskie, polgrosz Jagielly, denar Zygmunta Starego, wiec od XIV – XVIw.) A najstarszy brukowany trakt pochodzi z XIII w.:)
Witaj Eli 🙂
Bardzo dziękuję za skorygowanie wiadomości, cieszę się, że, jako znawca tematu, wyłapałaś nieścisłości. Pisząc artykuł opierałam się na różnych źródłach, również internetowych, a te jak widać, nie zawsze są wiarygodne 🙂 Serdecznie pozdrawiam, Gośka
Dzięki za ciekawe informacje.
To ja dziękuję za miły komentarz :)Pozdrawiam!
W głowę zachodzę, jak można zapamiętać taką ilość szczegółów…ja tak nie umiem 🙂
Gratulacie – relacja pierwsza klasa !!!
Lecytyna, tylko lecytyna 😉 Dzięki!
Ale niespodzianka! Kopalnia (i to podziemna) tematów do fotografii! Na YouTube jest kilka filmów z otwarcia i oczywiście malkontenckie komentarze. A myślę, że po prostu trzeba umieć patrzeć. Niech się od Ciebie uczą 🙂 Rewelacyjne kadry. Może kiedyś zobaczę te miejsca, ale teraz cieszę się Twoją fotorelacją i dziękuję 🙂
Super 🙂
Dziękuję Joanno, bardzo mnie cieszy Twoja pochwała 🙂 Pozdrawiam!