Pomysł był w istocie dość szalony – wyjechać wczesnym rankiem z Piding w Bawarii i po pokonaniu alpejskich tuneli i włoskich Dolomitów, znaleźć się około południa w Wenecji.
Razem około 450 km, prawdę mówiąc nie tak daleko.
Parking i pensjonat Locanda Art Deco zarezerwowaliśmy na jedną dobę – ceny w Wenecji są absolutnie i, niestety nieodwołalnie, nie z tej ziemi 🙂
Ciekawostką jest (nie wiem czy prawdziwą) informacja,że do posadowienia miasta na bagnistej lagunie użyto trzech milionów pni drzew. W tym celu wycięto większość lasów na półwyspie Istria (dziesiejsza Chorwacja).
Mieliśmy 24 godziny, żeby zobaczyć Wenecję – zadanie karkołomne i niewykonalne.
Udało nam się jedynie „polizać” Wenecję, jak cukierek przez szybę, ale…warto było.
Oceńcie sami.
Fragment drogi z Bawarii i pierwsza część popołudnia w Wenecji…
Druga część popołudnia w Wenecji.
Dzień drugi – przedpołudnie w Wenecji…a po południu wracamy do Bawarii…
Komplet zdjęć z Wenecji w nieco lepszej jakości znajdziecie tutaj.
🙂 I mnie tam zaniosło na 1 dzień – tylko – daaawno temu, ale warto było… 🙂 świetny reportaż!
Dzieki za piekny spacer i pomysl na szalona wycieczke.
Zapraszam Elu – otwarte 24/24 🙂 🙂
Ha, ha, ha… Fakt. Galerie otwarte 24/24 tylko Admin Dyżurny czasem musi zrobić drzemkopauzę, bo go halucynacje dopadną 😉
Jakże wyśmienity smak tego cukierka, cudnie:)
Faktycznie jest smakowity i ja się jeszcze nie dość nalizałem 🙂
Zdjęcia przepiękne, dziękuje za wycieczkę do mojej ukochanej Wenecji. W latach 90. też robiłam jednodniowe wycieczki do Wenecji, całą noc w pociągu, dzień spędzałm w Wenecji a następną noc w pociągu. Mile wspominam ten czas, dzięki temu bywałm tam często, kilka razy w roku. Szczególnie podobała mi się Wenecja grudniowa, przypruszona śniegiem, pusta i pełna nostalgii za gwarem turystów.
Na fotografii się nie znam, ale z doświadczenia wiem że ma to związek z szerokością geograficzną i światłem. Tam jest światło i to dużo !!! Te doświadczenia robią wszyscy fotografując kraje leżące w basenie morza śródziemnego, lub wyspy na oceanie atlantyckim.
Masz rację Isa, to co w Wenecji bardzo przeszkadza, to właśnie turyści 🙂
Może kiedyś się wybiorę w grudniu, kto wie ?
Dzięki za miły komentarz !
Sliczne zdjecia.:)
Tesknilam juz za Wenecja:(, dzieki za spacer po tym wyjatkowym miescie 🙂
Podzrawiam cieplo
A.
Dzięki Anges…i pozdrowienia z Łodzi !!!
…. wspaniała jednodniowa wycieczka do Wenecji :))
No widzisz !
Nawet nie musiałaś wyprowadzać bryki z garażu 🙂
No, wiesz, wpędzisz mnie w foto-depresję 😉 Wczorajsze zdjęcia z 10. piętra miały tak fatalną kolorystykę i kontrast (brak kontrastu nie wiem z czego wynikał), że tylko chęć zrealizowania pomysłu na temat zmusiła mnie do umieszczenia ich na stronie. Kiedy patrzę na Twoje zdjęcia widzę to, co lubię, czyste i naturalne barwy, czytelność w szczegółach, po prostu ulga dla oczu. Nie mówiąc o kompozycji kadrów, bo ta mi od początku odpowiadała.
Miła Pani …:-)
Co do kompozycji, to nadal mi się to kojarzy jeno z muzyką…
Co Do Twoich zdjęć z gmachu poczty – nie oczekuj rewelacji przy braku właściwego światła. Nie super-aparat i nie super-obiektyw decydują o jakości zdjęcia, jeno ŚWIATŁO !!!
Ale…ja bardzo lubię ciemnie i mroczne zdjęcia…i to już jedynie kwestia gustu jest. Uważam, że Twoje foty z Poczty są świetne…i tyle…:-)
No, fakt. Łatwo używać słów – kluczy, tylko nie zawsze one coś otwierają 😉 Musiałabym Edytkę zapytać o definicję „kompozycji”. Zatem powiem po swojemu. Podobają mi się kadry, w których prezentujesz bogatą w szczegóły panoramę Wenecji, nie rezygnując przy tym ze skupienia uwagi na jednym elemencie, jak np. gondola na zdjęciu 11. i 15. czy dominująca kopuła na zdjęciu 7. Od ogółu do szczegółu (lub odwrotnie) – to lubię!
Zgadzam się z Tobą, co do wpływu światła na foty. Myślę, że jakość psuje wysokie ISO. Przy ISO 800 miałam czas 1/15s. Zdjęcia na bezdechu 😉 Muszę potrenować „delikatne” doświetlanie lampą. Ale jak doświetlić wrocławskie dachy i wieże kościołów?
Mroczne zdjęcia też lubię, ale bez pikselady.
Oj…coś mi się wydaje,że za bardzo przymknęłaś przysłonę – jaka była ?
W muzeum przykładowo ISO=500 F=4,5 czas 1/15. Ten obiektyw 50mm przy f=1,8 ma strasznie „płytką” głębię, o czym zapomniałam. Przykład niekorzystny na zdjęciu Piety: Jezusek wyraźny a Matka Boska już nie.
Janeczko, ja wtedy fociłem mikroskopijną Konica-Minolta…a malby moim poprzednim full-wypasem – Casio Exilim…jakość kiepskawa, niestety, bo jeszcze wtedy nie umiałem „podrasować” fotek. Byliśmy tam w 2006 roku, we wrześniu…
Ech, jakie pyszne Twoje zdjęcia. Jest w nich zamknięta spora dawka zachwytu przybysza z zimnopółnocnego kraju. Podoba mi się taka spójna prezentacja wstępna, oparta o plany ogólne. Teraz idę poszukać detali w slajdowiskach.
Bardzo mnie się marzy odwiedzić Wenecję, którą widziałam przelotnie w drodze do… lub z… i tylko z aparatem Cmena w kieszeni.