Do ciekawych historii, będących udziałem ludzi, przywykliśmy. Zaskoczeniem mogą być losy bezcennych zbiorów bibliotecznych Zakładu Narodowego im.Ossolińskich. Mogłyby stanowić kanwę scenariusza sensacyjnego filmu, z postaciami ludzi o dobrych i złych charakterach.
Józef Maksymilian Ossoliński umiejętnie wcielił w życie plan utworzenia Fundacji – instytucji o charakterze muzealnym i bibliotecznym, która pozwoliła Polakom zachować tożsamość narodową w czasach niewoli.
W 1817 roku, kiedy Polska była pod zaborem austriackim, uzyskał zgodę cesarza Franciszka I na akt fundacyjny Biblioteki. W roku 1827 ofiarowane przez darczyńców zbiory trafiły do placówki.
Pierwszą siedzibą Zakładu były budynki poklasztorne sióstr karmelitanek we Lwowie – ostatnią i aktualną budynki poklasztorne Zakonu Kawalerów Mieczowych z Czerwoną Gwiazdą we Wrocławiu.
W pięknie odremontowanych budynkach Ossolineum znalazły miejsce ocalone przed grabieżcami okresu wojny zbiory. Niestety, spora ich część nadal jest w posiadaniu tych, co je przywłaszczyli.
Dr Adolf Juzwenko, dyrektor Ossolineum we Wrocławiu, w swoim wystąpieniu „Spór o Ossolineum: czy możliwy jest wspólny punkt widzenia?”, na Konferencji Wikimedia Polska – Wrocław ‚2011, przypomniał o szczególnym zbiegu okoliczności, który zadecydował, że rękopis „Pana Tadeusza”, pamiątka szczególnie ważna dla Polaków, jest w posiadaniu wrocławskiej biblioteki.
Niemcy planowali wywieźć zbiory lwowskie przez Kraków do Niemiec. W obliczu nadchodzącej ofensywy rosyjskiej porzucili transportowane przedmioty w stodole pod Złotoryją. Znalezione przez chłopów polskich trafiły pod opiekę muzealników.
Gdyby zostały we Lwowie – mówił dr Juzwenko, może nigdy nie udałoby się ich odzyskać. Po wojnie, na Ukrainie, wszystkie zbiory sztuki zostały upaństwowione. „One tam były. To Polska „wyszła” ze Lwowa…”.
Dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich podkreślił jak trudny w tej sytuacji historycznej jest dialog i starania o odzyskanie zbiorów polskich, stworzonych przez Polaków, dla Polaków. Tego myślenia nie podziela strona ukraińska, traktując zbiory jako przynależne do miejsca, w których były pierwotnie udostępnione wszystkim mieszkańcom Lwowa.
Problemem, który niepokoi polskich muzealników jest fakt, ze strona ukraińska nie jest w stanie poddać kolekcji należytej konserwacji. Nie mówiąc już o zeskanowaniu zbiorów, skatalogowaniu czy udostępnieniu w godziwych warunkach ekspozycyjnych.
Polacy wystąpili z propozycją współpracy, także sfinansowania prac konserwatorskich, której celem byłoby doprowadzenie do wydzielenia w magazynach zbiorów ossolińskich, na przykład pod nazwą „historyczne kolekcje ossolińskie”, opisania w obu językach, polskim i ukraińskim oraz, docelowo, umożliwienia wypożyczenia, bądź oddania w depozyt. Oczywistym bowiem wydaje się fakt, że więcej Polaków zainteresowanych jest zwiedzaniem, poznaniem tych zbiorów, niż Ukraińców.
Optymizmem napawa fakt, że pracownicy Biblioteki im.Stefczyka widzą sens tej współpracy i rozumieją nadrzędną ideę służenia kolekcjami nauce i kulturze obu narodów.
Polecam:
Historia i aktualności na stronie Zakładu Narodowego im.Ossolińskich
Fragmenty artykułu Włodzimierza Kalickiego Stara lwica mocno śpi , 30-01-2002 r.
Pięknie, pięknie i bardzo pięknie:)
Joanno, co powiesz o jakiejś biesiadzie literackiej na dziedzińcu? Jeszcze tam nie byłam na żadnej imprezie a chyba warto.
To faktycznie szczęśliwy zbieg okoliczności, że rękopis „Pana Tadeusza” znalazł się przypadkiem w polskiej, a nie ukraińskiej stodole…Inaczej, jak pozostała część zbioru, byłby teraz przedmiotem pertraktacji między obu stronami. Miejmy nadzieję, że się dogadają, chociaż czarno widzę te starania strony ukraińskiej :// Wydzielenie zbiorów to jedynie słuszny pomysł, dzięki temu rośnie możliwość obejrzenia ich przez odwiedzających Ukrainę Polaków. Znakomite zdjęcia i ciekawy artykuł Jani!
Może przyszłe pokolenia będą mniej zacietrzewione i dobra kultury będą po prostu dobrami ludzkości!