Muzeum Kinematografii w Łodzi gości szczególną wystawę –
70 unikatowych autochromów autorstwa braci Auguste’a i Louisa Lumiere. Te piękne, oryginalne reprodukcje kolorowych fotografii z początków XX wieku, mimo upływu ponad stu lat, nadal są nadzwyczajnej jakości plastycznej. Ich subtelne kolory, miękkie światło, głębia ostrości i tematyka sprawiają wrażenie impresjonistycznych obrazów.
Technika autochromu, dzięki której można było uzyskać barwną fotografię na szklanych płytach, została wynaleziona przez braci Lumiere w 1903 roku, a cztery lata później uruchomili oni produkcję płyt autochromowych. Było to nowatorskie, oryginalne i jedyne na świecie dostępne na rynku rozwiązanie, dotyczące wywoływania zdjęć w kolorze. Sukces autochromów trwał nieprzerwanie ponad 30 lat, i można powiedzieć, że technika ta była przodkiem slajdów, tak popularnych w latach 70-80. XX wieku.
W autochromie szklana płytka pokryta była barwną mozaiką mikroskopijnych ziarenek skrobi ziemniaczanej w kolorach czerwonym, zielonym i niebieskim, a następnie, na ten kolorowy filtr, nakładano emulsję panchromatyczną do fotografii czarno-białej. Podczas ekspozycji światło przenikało przez różnokolorowe ziarenka, a po wywołaniu do pozytywu powstawał barwny obraz w naturalnych kolorach. Ponieważ czas naświetlania był dość długi i wynosił 2-3 sekundy, bracia Lumiere fotografowali głównie krajobrazy czy statyczne grupy ludzi. Na wystawie można również zobaczyć portrety i martwe natury z owoców czy kwiatów.
Wystawa, którą otworzył wnuk Louisa, Max Lefrancq – Lumiere, będzie czynna do 31 maja.
Wow…jestem oczarowana. Niesamowicie piękne zdjęcia, aż wierzyć się nie chce , że przetrwały w tak idealnym stanie.
Joasiu ja też byłam urzeczona tymi autochromami, ich kolorystyka i kompozycje zrobiły na mnie duże wrażenie 🙂 Dziękuję za Twój miły wpis, pozdrawiam Cię serdecznie. Gośka
Po prostu niesamowite.
Nie do wiary, jak te stare fotografie przemawiają do człowieka. Dziś wiele zdjęc widzianych w internecie, wykonanych aparatami o x-megapikselowej matrycy, nie ma tej głębi, ciepła i kolorytu. Więc chyba po prostu trzeba być Artystą. Jak bracia Lumiere. Im wystarczyła szklana płyta i odrobina mąki…
Gratuluję wspaniałego reportażu. I dziękuję za niego.
To JA dziękuję za Twój przemiły komentarz Radomianinie, sprawiłeś mi wielką przyjemność zainteresowaniem i opinią o fotoreportażu 🙂
Trafiłeś w sedno – bracia Lumiere, prostą metodą, uzyskali efekty, których nie uzyska niejeden właściciel wypaśnej lustrzanki. Myślę, że oprócz tego, że byli świetnymi wynalazcami, oni po prostu umieli patrzeć, umieli wyodrębnić z rzeczywistości sceny lub postacie warte uwiecznienia. Dzisiaj, ponad sto lat później, wszechobecność aparatów i fotografujących sprawia, że powstają miliardy zdjęć, ale rzadko które ma „treść” i przemawia do nas swoją zawartością tak jak autochromy braci Lumiere.
Serdecznie pozdrawiam, Gośka
A swoją drogą, Bracia Lumiere byli także niezłymi fotografami, bo fotki są przepiękne…
To prawda, zdjęcia są świetne 🙂
Hmmm, nie wiem co bardziej podziwiać czy autochromy sprzed 100 lat, czy Twoje zdjęcia Gosiu? Efekt jest zniewalający. Widziałam wystawę i zrobiłam parę zdjęć z ręki, w ciemnych pomieszczeniach. Nawet fakt, że zdjęcia były podświetlone nie pomogło mi uzyskać tak czytelnych zdjęć o pięknej kolorystyce.
Dzięki Twojej fotorelacji można poczuć się jak na wystawie w pięknym Muzeum Kinematografii.
No i bardzo mnie zaciekawił opis techniki, który zaprezentowałaś. Nawet nie wiedziałam, ile potrzeba było zabiegów, żeby osiągnąć zaprezentowane efekty. Wiele zawdzięczamy pionierom fotografii…
Zauroczyły mnie te autochromy, nie przypuszczałam, że ponad stuletnie fotografie, wykonane prostą techniką przy pomocy mąki ziemniaczanej, będą się tak doskonale wpisywać w XXI wiek. Wspaniałe kolory, sceneria, klimat zdjęć oczarowały mnie, a Muzeum Kinematografii stanęło na wysokości zadania przygotowując wystawę w odpowiedni sposób – w ciemnych salach podświetlone obrazy dosłownie wychodzą do oglądającego.
Janeczko, bardzo dziękuję za ciepły komentarz, cieszę się, że spodobały Ci się zdjęcia 🙂 Tym bardziej mi miło, że możesz je porównać z oryginałami…;)