W tegorocznym wrocławskim Orszaku Trzech Króli nie przydało się 6 tys. koron przygotowanych przez organizatorów. Zimny deszcz i wiatr wielu mieszkańców zatrzymał w domach. Wprawdzie jak zapewniał Jerzy Skoczylas, prowadzący imprezę w kabaretowym stylu, trzem królom zmierzającym do Betlejem też nie było lekko w ową historyczną noc.
Czekających na przybycie reprezentantów Azji, Europy i Afryki rozgrzewał kolędami z rockową nutą Zespół 40 synów i 30 wnuków jeżdżących na 70 oślętach. Co dzielniejsi reporterzy Gazety Wyborczej zajęli najlepsze pozycje strzeleckie. Najpierw pojawili się uzurpatorzy tytułu Świętej Rodziny. Szybko zostali zdemaskowani. Kiedy nadszedł właściwy orszak (a nawet trzy, gdyż każdy król – Kacper, Melchior i Baltazar miał własną świtę) przestrzeń przed sceną zapełniła się błyskawicznie białymi postaciami, które skutecznie zasłoniły widok na królewskie dostojności.
Ze sceny popłynęły tłumaczone na nasze słowa powitania Nowonarodzonego i zaproszenie do wspólnego kolędowania – na przekór pogodzie.
Dzielnym dzieciakom, przebranym za aniołki, pozostaje życzyć, żeby udział w orszaku zostawił tylko zdrowe wspomnienia.
Zobacz także relację z przemarszu orszaku podczas Święta Trzech Króli we Wrocławiu w roku 2011
Jak widać ekstremalne warunki były ale Janeczko świetnie im podołałaś, zdjęcia super!
Joasiu, tylko z tego zimna tkwiłam w jednym miejscu a miałam w planie wyjść przywitać orszak na trasie przemarszu. Skutek? Nie zobaczyłam w tłumie pod sceną ani jednego króla 🙁
Piękne zdjęcia pomino, że takie „mokre” !
Dziękuję 🙂 Ano, padało. Starałam się skupić na uczestnikach, żeby szarobure niebo nie zdominowało kadru.
Zdjęcia jak zwykle bardzo udane.Gratuluję Janeczko i podziwiam wytrwałość w realizacji powołania fotoreporterskiego.
Na wzór Trzech Króli, którzy wierzyli w sens swojej wyprawy.
Moim zdaniem do zagadnienia Trzech Króli należy podejść nieco szerzej, niż uściślenie ich nazwy, być może to byli magowie, być może królowie.W moim odczuciu chodzi tu o drogę od umysłu do miłości, od rozumu do wiary. Dlatego wyruszyli w tę drogę, żeby potwierdzić naocznie prawdziwość doniesień
Pozdrawiam :)Ela
I ja chciałam do Betlejem… Był rok 1978. Po wielu trudach znaleźliśmy się w punkcie celnym na West Bank of Jordan. I co? Izraelscy urzędnicy najpierw kazali spalić żywność w ognisku a chwilę potem wyprosili nas i pod obstawą karabinierów odstawili na arabską stronę…
Na szczęście kolega guzdrał się z realizacją rozkazu i uratowaliśmy nasze niczym niezastąpione „Mielonki turystyczne”. 🙂
Elu, bardzo mądrze i trafnie to ujęłaś. Trochę mi uporządkowałaś chaos poznawczy:)
Świetne zdjęcia Janko, chyba warte Twego poświęcenia. Doskonale oddają nastrój i atmosferę:) Wczoraj w radio usłyszałam z ust pewnego uczonego księdza, że to nie byli królowie tylko magowie (cokolwiek to oznacza), że nie było ich trzech tylko bardzo wielu, no i że właściwie nie wiadomo czy naprawdę byli!:( Ale orszak i tak ciekawy:)
Regino, dziękuję za dobre słowo i ciekawy komentarz. Niewątpliwie jest to przyczynek do ostrożnego formułowania treści. Jesteśmy zalewani wiadomościami z różnych źródeł. Internet stał się prawie podstawowym. Ale jak czytam, że nawet Biblia nie mówi o „królach”, to zastanawia mnie skąd takie tytułowanie święta? Jest też wersja o „astrologach”, ale i tym bliżej do „mędrców”, niż do królów. Pozdrawiam serdecznie.
U nas pogoda identyczna, zupełnie nie zachęcała do uczestnictwa w uroczystości, dlatego pochód był mizerny, widziałam z balkonu. U Was chociaż wielbłądy były, i widać, że władze się przygotowały – liczba koron bardzo mi zaimponowała 🙂 Świetne zdjęcia Janeczko, opłacało się wyjść z domu 🙂
Dzięki Gosiu. Tyle się dało uratować z deszczu. Brakowało dzisiaj asystenta z parasolem 😉
Było tak zimno, że do maszerowania z orszakiem potrzebni byli twardziele, do których się nie zaliczam, stąd tylko relacja z ryneczku. Odniosłam wrażenie, że święto Trzech Króli (a może Trzech Mędrców?) robi się cokolwiek świeckie.