Sukces ma wielu ojców. I dobrze. Artystycznych sierot na polskich scenach, aż nadto. Najmłodsze dziecko Wrocławskiego Teatru Pantomimy, tryptyk Osąd, do nich nie należy. Co więcej. Od każdego ojca przejęło najlepsze cechy.
Ojciec pierwszy, wedle starszeństwa, to Hans Memling, niderlandzki malarz, którego obraz Sąd Ostateczny, z roku 1473, można obecnie podziwiać w Muzeum Narodowym w Gdańsku.
Skąd się wziął w Gdańsku? Oto, co pisze Magdalena Latawiec w swojej pracy magisterskiej „Ikonografia i wątki ideowe motywów muzycznych w obrazie Sąd ostateczny Hansa Memlinga”: „Ołtarz […] Memlinga pierwotnie miał znaleźć się w kaplicy rodowej fundatorów – Angelo Taniego i Cateriny Tangali – w kościele Św. Michała niedaleko Florencji. Lecz nigdy nie dotarł na miejsce swojego przeznaczenia. W kwietniu 1473 roku wieziony był galeonem St. Matteo do Londynu, skąd miał zostać przetransponowany do Florencji. Jednak wraz z całym ładunkiem został zrabowany przez kapra gdańskiego Paula Benecke. Korsarz przekazał ołtarz Bractwu Św. Jerzego działającemu przy kościele Marii Panny w Gdańsku”. ( źródło)
Ten epizod z odległych czasów skłania do refleksji czy do grona „ojców” nie zaliczyć także korsarza Paula Benecke? Nie. Lepiej nie. W końcu był to grzeszny rabunek a tu chodzi o Sąd Ostateczny! Ale gdyby nie zuchwały czyn korsarza, być może pan Zbigniew Szymczyk, dyrektor Wrocławskiego Teatru Pantomimy im. H. Tomaszewskiego, w swej służbowej wędrówce do Teatru Wybrzeże, jak czytamy w programie, nie zobaczyłby w holu zatłoczonego dworca repliki obrazu i nie zadumał się nad jakością i sensem życia… Zainspirowana dramatycznym obrazem, zakiełkowała
w artyście idea spektaklu i wydała plon w postaci niezwyczajnego teatralnego wydarzenia.
Obraz składa się z trzech części i trzech twórców zaproszono do współpracy.
Tryptyk o końcu świata – mówił w zapowiedziach premiery Marek Oleksy, dyrektor artystyczny – zrealizują trzej odrębni wybitni artyści polscy – scenograf i rzeźbiarz Jerzy Kalina, performer i reżyser swobodnie poruszający się w materii teatru audiowizualnego Paweł Passini oraz Leszek Mądzik, arcymistrz w dziedzinie teatru plastycznego. (źródło)
To wyjątkowe osobowości artystyczne, o spektrum widzenia daleko wykraczającym poza tradycyjne pojmowanie sztuki, tu współczesnej pantomimy. Wyśmienitym był też pomysł, żeby każdy z reżyserów przedstawił własne „zdanie o życiu i śmierci”, zainspirowane obrazem Sąd Ostateczny. Żadna bowiem wypadkowa wizja artystyczna nie byłaby bardziej prawdopodobna od kilku różnych wyobrażeń. A i te są tylko naszym, tu na ziemi, pobożnym życzeniem, na zbiorowe przekroczenie Niebieskiej linii w stanie czystości, jak u Kaliny, lękiem, że koniec nastąpi nagle, w komunikacyjnym wypadku, jak u Passiniego czy niewiarą, że jakiekolwiek starania pozwolą osiągnąć ostateczny szczebel drabiny, jak u Leszka Mądzika.
Interpretacja – Realizacja – Wizualizacja
Prawdopodobnie nieliczni zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od słowa mówionego, które często tłumaczy obraz a czasem nawet go zastępuje. Spektakl pantomimy niczego nie tłumaczy, niczego nie ułatwia. Przemawia językiem symboli, mową ciała, mimiką aktorów. Odwołuje się do naszej wiedzy, wyobraźni i wrażliwości. Jeżeli nie szukaliśmy wcześniej wyjaśnień twórców, może powstać tyle interpretacji sztuki, ilu widzów na widowni. I jest to zarazem emocjonalne wyzwanie, jak i intelektualna przygoda na miarę pokolenia widzów XXI wieku.
Tryptyk rozpoczyna spektakl Jerzego Kaliny z choreografią Zbigniewa Szymczyka.
W szczególny sposób jest to wersja optymistyczna. Zmarli, wezwani na Sąd Ostateczny, budzą się ze snu wiekuistego (niesamowita scena wydobywania się
z form, przypominających kamienie lub kokony), żeby ponownie przyjrzeć się swojemu życiu.
Z prostych, prawie ascetycznych rekwizytów, jak drewniane palety, aktorzy budują na naszych oczach miejsca, o które prawie każdy w życiu zahacza. Ulice, wnętrza klasy, kościoła, więzienia, środka lokomocji i na końcu łaźni, w której doznają ostatecznego oczyszczenia. Scena zbiorowej kąpieli na długo pozostanie w pamięci.
Multimedialna prezentacja Pawła Passiniego z wizualizacjami Marii Porzyc to ukłon w stronę młodszego, „windowsowego” pokolenia, wychowanego w świecie informacji rozproszonej. Spektakl odchodzi od klasycznej pantomimy. Pojawia się słowo, a nawet krzyk.
Narrator, a może i sędzia, na wózku inwalidzkim, recytuje prorocze wersety z Apokalipsy i wykrzykuje fragmenty instrukcji, zasad udzielania pierwszej pomocy ofierze wypadku komunikacyjnego. W tym krzyku jest niezgoda na śmierć nagłą, nieprzewidywalną. W srebrzystej kuli nad sceną przewijają się filmowe kadry z naszej codzienności.
Niesamowity efekt w tle budują zwielokrotnione zdjęcia, tak jak i zwielokrotnione postaci „zautomatyzowanych” kierowców.
Końcowe sceny są powrotem do klasyki i do… obrazu Memlinga. Fascynująca jest postać anioła z włócznią, krocząca po falującej powierzchni „jeziora ognia”, utworzonej z korpusów nagich ciał.
„To jest śmierć druga – jezioro ognia. Jeśli ktoś nie znalazł się zapisany w księdze życia, został wrzucony do jeziora ognia”. (Apokalipsa, Jezioro ognia)
Część trzecią tryptyku przygotował Leszek Mądzik, reżyser, scenograf i twórca Sceny Plastycznej KUL, z którą od 1969 roku zdobywa uznanie na międzynarodowych festiwalach. Spotkanie z jego twórczością to prawdziwa uczta dla zmysłów. Nastrojowe, ożywione obrazy, zmieniają się powoli, powtarzają się, sprzyjają zadumie i refleksji.
Wstrząsający jest widok kłębowiska ciał stłoczonych w terrarium i las nóg wyrastający z warstwy krwistoczerwonych płomieni. Droga do nieba jest tu najtrudniejsza. Jednak nie brakuje chętnych do wspinaczki po drabinach. Nadzy i odziani, sprawni i słabi pokonują szczeble z wiarą i nadzieją. Odpadają na różnych poziomach. Ich miejsca zajmują inni. Ta powtarzalność zdaje się nie mieć końca. Czy naprawdę nikt nie zasłużył na wniebowstąpienie? Czy ta syzyfowa wspinaczka po drabinie Jakuba jest rodzajem życiowej mantry, której powtarzanie ma pomóc w oczyszczeniu umysłu i osiągnięciu katharsis?
….
Kiedy długo utrzymującą się ciszę rozproszyło światło, rozległy się rzęsiste brawa.
Trzy wizjonerskie interpretacje Sądu Ostatecznego, tak indywidualne i odmienne, jak indywidualny i odmienny jest los każdego z nas, łączyły zasadnicze pytania, które towarzyszą naszej egzystencji od początku świata. Czy zostaniemy wspólnie wezwani na jeden Sąd Ostateczny? Czy już w chwili śmierci jesteśmy sądzeni? Czy będzie nam dane oczyścić się po śmierci z grzechów ziemskiego życia, czy należy żyć tak, żeby każdy krok był szczebelkiem w górę.
Prawdziwej odpowiedzi, niestety, a może na szczęście, doczekamy się dopiero TAM, za Niebieską linią. Teraz tylko jedno jest pewne, że każdy umiera w samotności.
Na brawa zasłużyli:
Hans Memling – twórca obrazu, ołtarza Sąd Ostateczny
Zbigniew Szymczyk – pomysłodawca tryptyku teatralnego
Jerzy Kalina – reżyseria, scenografia
Zbigniew Szymczyk – choreograf
muzyka:
Porter Ricks, Thomas Koener, Andy Mellwing,
Brian Eno, Aphex Twin, Richard David James
Jacek Wierzchowski
Paweł Passini – reżyseria, muzyka
Maria Porzyc – wizualizacje
Leszek Mądzik – reżyseria, scenografia, choreografia
muzyka:Arvo Part
Obsada: Artur Borkowski, Izabela Cześniewicz, Maria Grzegorowska, Paulina Jóźwin, Agnieszka Kulińska, Mateusz Kowalski, Anna Nabiałkowska, Marek Oleksy, Radomir Piorun, Aneta Piorun, Monika Rostecka-Komorowska, Krzysztof Roszko, Katarzyna Sobiszewska, gościnnie Maciej Wyczański (neTTheatre), udział uczniów Studia Pantomimy – Agnieszka Dziewa, Krzysztof Szczepańczyk.
Najbliższe przedstawienia:
• 24 stycznia: 19:00
• 25 stycznia: 19:00
• 26 stycznia: 19:00
Teatr Polski, Scena na Świebodzkim – pl.Orląt Lwowskich 20 c
Dziękuję Dyrekcji Teatru za udostępnienie zdjęć.
Artykuły warte przeczytania :
Strona Wrocławskiego Teatru Pantomimy
Marek Oleksy, legendarny aktor Henryka Tomaszewskiego, mówi o nowym obliczu teatru pantomimy.
Wspomnienia o Henryku Tomaszewskim, twórcy Wrocławskiego Teatru Pantomimy
Artykuł został napisany w maju 2010 roku. Tryptyk wrócił na deski teatru i mam nadzieję, że może mój zachwyt komuś się udzieli i wybierze się do teatru na spotkanie z pantomimą przyszłości. Warto!