Po wielu miesiącach oczekiwania – nareszcie są. Zakwitły. Strzępiaste, liliokształtne, pełne, papuzie, i te z grupy Triumph. Swoją 50 tysięczną armią stoją wyprostowane, równiutko jak na paradzie, podzielone na kolory i kształty. Cierpliwe na dotykanie, głaskanie, wąchanie, przypadkowe trącanie kolanem kucającego lub nóżką dziecka. Niejeden padnie ofiarą zgniecenia, złamania czy kradzieży dokonanej pod osłoną nocy. Ale cóż, takie są konsekwencje corocznej popularności. Obserwowane przez odwiedzających od „niemowlaka“, od malutkich sadzonek, dopingowane do szybkiego wzrostu przez niecierpliwych, pragnących przekonać się na której grządce wyrosną te kremowe, podobne do piwonii, na której liliowe strzępiaste, a na której te czerwone, pięknie prezentujące się w blasku słońca. Wszystkie „pozują“ do setek zdjęć i filmów, stanowiąc kolorowe, malownicze tło dla maluchów, świeżo poślubionych par, pań i panów. Zmęczone upałem, czekają na wieczór, kiedy miłosierny ogrodnik przyniesie ulgę, szczodrze podlewając wodą każdą grządkę. Wraz z końcem czerwca, staną się już tylko wspomnieniem.
Cieszmy nimi oczy, radujmy dusze, utrwalajmy na kartach aparatów, dużo, jak najwięcej, żeby nie zapomnieć ich piękna do przyszłego roku.
Z tym ‚wrzucaniem’ – raczej są to relacje bieżące, a ja, niestety jestem ciągle ‚starej daty’ 🙂 A godzina lotu? – żaden problem – najpierw dojazd do lotniska – min. 2,5 godziny…
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Skąd te byki, nie wiem…liczę na zrozumienie, pewnie upał:)) Pozdrawiam!
Byki śą sympatyczne 😉 A przy okazji. Obok daty i godziny komentarza (osoby zalogowanej) jest w nawiasie słówko (Edytuj). To wejście na ewentualne poprawki opublikowanego komentarza. Miłego świętowania.
śą cudne i wspaniale pokazane…
Joasiu, wielkie dzięki, Twoje słowa to dla mnie duża przyjemność 🙂 Bykami się nie przejmuj, zdarzają się wszystkim 😉 Pozdrawiam cieplutko!
Świetne relacje, tylko trochę żal, że z miejsc, do których dla mnie troszkę daleko 🙂 Pozdrawiam
Witaj Aniu, fajnie, że wpadłaś 🙂 Cieszymy się, że podobają Ci się nasze relacje, może też spróbujesz coś wrzucić? A co do odległości, to i to można przeskoczyć – nowe linie samolotowe i za godzinę jesteś w Łodzi 😉 Pozdrawiam!
Dla spóźnialskich pozostaje wersja papierowa..
:):) Może nie będzie tak źle Janeczko, może w Waszym Ogrodzie sadzą jakieś późniejsze odmiany. Sprawdź 🙂
Dopiero teraz zorientowałam się jaką wersję papierową miałaś na myśli 😉 Jestem pełna podziwu dla wykonawczyni papierowego kwiatu. Origami nie jest mi obce, wielokrotnie robiłam z uczniami różne zwierzaczki i ptaki, ale tulipana nie miałam okazji 🙂 Teraz, kiedy instrukcje mam „na tacy” będę musiała spróbować 😉
Ja też 😉 A tymczasem na parapecie mam drewniane tulipany – prosto z Rotterdamu. I wyobraź sobie, że nawet w Holandii, w maju, już tulipanów nie było. Jak pech, to pech.
Wspaniałe są, też muszę nazbierać zapasów. Dziękuję za zaproszenie i zachętę. Nie ma rady – jutro lecę do naszego Botanicznego, nie wiem którego, bo są dwa :))
Poleć do obu Tessa, na pewno warto 🙂 Dzięki, że wpadłaś, pozdrawiam!
Może jeszcze zdążę oczy nacieszyć… Tak sympatycznie, nieomalże poetycko zachęciłaś do wizyty w ogrodzie. A zielone pąki czekają na właściwy dzień, żeby pokazać, co kryją w swej zieloności. Już któryś rok z rzędu podziwiam kwiaty z łódzkiego ogrodu. I dobrze. Gratuluję barwnej i przesympatycznej relacji.
Dziękuję Janeczko 🙂 Już wiadomo co kryją zielone pąki, zdjęcia są ułożone chronologicznie – od malutkich sadzonek, po wyrośnięte okazy w kremowym kolorze. Powstał taki mini reportaż o rozwoju tulipanów od okresu „żłobkowego” do pełnej dorosłości 😉
To znowu nie zdążę. Nie mogłam jakoś trafić w porę kwitnienia. Kiedy już dotarłam, to tylko podwiędnięte irysy wielu gatunków zobaczyłam.
Super 🙂
Dzięki 🙂