Fenomen popularności francuskiego filmu „Nietykalni” – w reżyserii Oliviera Nakache’a i Erica Toledano – pewnie jeszcze długo będzie zaprzątał umysły socjologów, psychologów i innych analityków społecznych zachowań.
„Ta historia zdarzyła się naprawdę” – krzyczą tabloidy i ja im wierzę. Ba. Powiem więcej. Życzyłabym wszystkich chorym, żeby w swoim nieszczęściu spotkali takiego opiekuna, towarzysza, jaki się trafił (przez przypadek) sparaliżowanemu Phillippe’owi (świetna rola Francois Cluzet’a). Opiekuna – Cezar za najlepszą rolę męską dla Omara Sy – który pomimo braku tzw. przygotowania zawodowego do roli pielęgniarza, nawet braku chęci do podjęcia zaproponowanej znienacka pracy, przywraca choremu uśmiech na twarzy i ponownie budzi radość życia.
W historii kina było mnóstwo komedii opartych na obserwacji zachowań ludzi, którym przyszło funkcjonować w nowym środowisku. Tu jest podobnie. Driss to dwudziestoparoletni chłopak z przedmieścia. Zabrany z Senegalu do Paryża w wieku 9 lat dorastał w biednej, wielodzietnej rodzinie ciotki. Nie wiemy gdzie bywał (poza epizodem więziennym) i jak żył (poza piciem piwa z kumplami), ale w domu zamożnego Phillippe’a największe wrażenie zrobiła na nim łazienka. Jednak ani przepych wnętrza domu, ani sztywny zespół pracowników Phillippe’a nie wpędził go w kozi róg i nie zdominował osobowości.
Driss nie ma zahamowań. Jest spontaniczny, szczery, nawet bezczelny. Omar Sy, francuski aktor, niezbyt znany polskiemu widzowi, ma na swoim koncie kilkadziesiąt ról filmowych, ale jego gra w filmie „Nietykalni” jest tak naturalna i sugestywna, że mógłby uchodzić za luzackiego naturszczyka z wrodzonym talentem aktorskim.
Błyskotliwe dialogi to kwintesencja filmu. Docieranie się dwóch skrajnie różnych postaci, nawet uczenie się od siebie, nie ma tu nic z dydaktyzmu. Widz, który z pewnością identyfikuje się bardziej z Phillippem, niż Drissem, który wali głową kierowcy w znak zakazu parkowania, śmieje się życzliwie z prymitywnego, ale skutecznego sposobu wyegzekwowania wolnego miejsca.
Widz śmieje się także z krytycznych wypowiedzi Driss’a o obrazach – bohomazach, których cena przyprawia o zawrót głowy. Być może ma czasami podobne zdanie o współczesnej sztuce, ale nigdy nie zdobędzie się na szczerość w obawie posądzenia o ignorancję.
Te wszystkie gagi, zabawne „faux pas” to jedna warstwa filmu. Druga, chyba istotniejsza, to sposób traktowania chorego Phillippe’a przez kipiącego energią, bezpruderyjnego Drissa. Sposób jakże odmienny od ukształtowanego przez systemy edukacyjne i tzw. cywilizację. Ale czyż nie lepszy dla psyche osoby poszkodowanej przez los?
„Ludzie z przedmieścia nie znają litości” – ostrzega Phillippe’a znajomy, zgorszony decyzją o zatrudnieniu „takiego” pielęgniarza. „Ja nie potrzebuję litości” – odpowiada Phillippe.
Film ogląda się doskonale. Komediowy talent potężnego Omara Sy, którego sylwetka zdaje się wypełniać cały ekran a uśmiech rozjaśniać mrok kinowej sali i powściągliwa, ale podszyta gotowością do nowych wyzwań gra Francois Cluzet’a stanowią niewątpliwie siłę filmowego przekazu. Także aktorzy drugoplanowi, m.in. Anne Le Ny w roli Yvonne czy Audrey Fleurot jako Magalie , przyciągają uwagę i sympatię widza.
„Nietykalni”, zwłaszcza w Europie, mają bardzo dobrą prasę. 13 kwietnia 2012 r. marz, autor artykułu w internetowej prasie, podliczył frekwencję kinową Francuzów, cyt.:”Po miesiącu, film zdążyło zobaczyć już 1/5 populacji Francji, a do dziś liczba ta urosła do 20 milionów” (źródło).
Chcecie wiedzieć dlaczego? Zobaczcie sami. Ten film jest lepszy od swojej reklamy.
Podobał się…bardzo…na tle hollyknotów to miłe odprężenie było…szkoda,że tak mało jest kina francuskiego u nas…
Absolutnie genialny film! Optymistyczny, zabawny, pokazujący, że można mieć normalne życie mimo choroby i pracę mimo kontaktu z więzieniem. Wystarczy tylko mieć w sobie radość życia Drissa 🙂 Polecam wszystkim!
Świetna recenzja Janeczko, z przyjemnością przeczytałam.
Barrrrdzo mnie cieszy, że i Tobie film się podobał. Zatem polecajmy!
Warto a nawet trzeba. Jeśli trafi kiedyś do TV, jak większość kinowych propozycji trafia, to i tak nie będzie takiego wrażenia, jak na dużym ekranie. Zwłaszcza z uwagi na postać Driss’a.
Zastanawiałam się, czy warto zobaczyć ten film. Dziękuję za podpowiedź:)
Po takiej recenzji to ja idę do kina i to jak najszybciej, dzięki:)