„Te belki, z których zbudowano tratwę wyglądają trochę chaotycznie…, jedne wystają z wody, drugie są podtopione…” – zagaiłam przysiadając się do towarzystwa oblegającego drewniany stół – jeden z wielu przygotowanych dla uczestników uroczystości otwarcia portu w Ścinawie i otwarcia Flisu Odrzańskiego 2012.
Spojrzenie, jakim obdarował mnie nieznany, krzepki mężczyzna o rzeźbionych słońcem i wiatrem rysach twarzy było jednoznaczne: popełniłam gafę i bezmyślnie, co jest typowe dla ignorantów, uraziłam dumę cechmistrza flisackiego, samego Retmana Flisu, jak się okazało, Pana Mieczysława Łabęckiego.
Myślicie, że dał po sobie poznać?
Absolutnie! Przełknął moje słowa (może sobie przy tym pomyślał: „i żebyś chociaż była blondynką…”) i wprowadził mnie w arkana rzemiosła, znanego przed wiekami a obecnie, dzięki grupie zapaleńców z Ulanowa, w woj.podkarpackim, odtwarzanego z pietyzmem, szacunkiem dla tradycji, zarówno w zakresie budowy tratw, organizacji flisów, jak i przypominania tradycyjnych obyczajów z potrawami flisackimi włącznie.
– Staram się, żeby mi z lasu przysłali specyfikację drewna – zaczął cierpliwie wyjaśniać Mistrz.
– Gatunki drzew? – wtrącam.
– Nie, nie, gatunki mnie nie interesują. Chcę znać długość poszczególnych sztuk i masę.
– Czyli istotą nawigacyjnych właściwości jest umieszczanie odpowiedniego ciężaru w określonych punktach tratwy?
Dokładnie tak, jak Pani mówi. Jeżeli się Pani przyjrzy bliżej, to najlżejsze sztuki, najcieńsze i najlżejsze są na głowie tratwy, czyli na dziobie. Im dalej, tym są cięższe.
– I to one wyglądają jak podtopione?
– Podtopione… Wie Pani, podtopione są z różnych powodów. Ja sobie zawsze życzę i po to przyjeżdżam wcześniej, żeby mi wycięto drzewo w zimie. W zimie drzewo jest bez soków. Ale Lasy Państwowe… Gdy kupowaliśmy drzewo prywatnie, to nam wycięli drzewo w zimie, wtedy ono pięknie pływa. Jak biorę to, co mam, nie mogę wybrzydzać…
Tu mi się przekazuje drewno. Staram się tak je formować, żeby wyglądało jak najlepiej. Na końcu tratwy są najgrubsze sztuki, najbardziej wyporne. Tam mamy zawsze najwięcej gości. Tam jest ognisko. Przy palenisku toczy się nasze życie.
Zawsze tak było, że col, ostatnia tafla tratwy jest najbardziej wyporna. Tam są największe przeciążenia.
W te urządzeniach hamująco-sterujące – ja Pani je pokażę – wkłada się odpowiednio zaostrzone… zaostrzone, to mało, ale odpowiedniej jakości drewno. To nie jest te samo drewno, z którego mamy wykonaną tratwę. To jest drewno brzozowe.
Hamulce, urządzenia hamująco-sterujące powodują, że mogę w każdej chwili zatrzymać się na wodzie. W każdej chwili, oczywiście pod warunkiem, że nie jest to dno kamienne. Czyli może być grys albo może być piasek. Wtedy mogę zatrzymać tratwę albo zmienić jej kierunek.
– Czy z tego wynika, że tratwa musi płynąć na określonej głębokości?
– Nie. Ja mam te hamulce różnej długości. Sprawdzam za każdym razem głębokość i informuję załogę, jakich hamulców mają użyć. To już większe wtajemniczenie…
– Ale jakaś granica jest? Nie wiem, jaką Odra ma teraz głębokość...
– Dla mnie graniczną jest 40 cm.
– A w drugą stronę?
– W drugą stronę? Nie powiem, że nie ma ograniczeń. Staram się, żeby głębokość była taka, jakie są moje najdłuższe hamulce.
– Krótko mówiąc, hamuje Pan o dno?
– Tak. Zatrzymuję o dno.
– Czy tam, gdzie jest silny prąd może okazać się, że hamulce są za słabe?
– Nie. Tylko tam gdzie są kamienie, można połamać hamulce. Natomiast tam gdzie jest piasek (i silny prąd ) to raczej nie. Tratwa zatrzymuje się nieco dłużej. Ma tylko wydłużony czas hamowania.
– Wyporność pewnie jest szacunkowo obliczona. Jak Pan określa ilość załogi, która może bezpiecznie płynąć tratwą?
– Wie Pani. Ogólnie to mamy tu dwie budy, czyli dwa domki flisackie. Jeden nazywa się „retmanka”, czyli mieszkanie dla retmana, drugi to szałas dla załogi… dwie osoby śpią gdzie indziej. Załoga jest 8-mio osobowa. To jest wystarczająca ilość załogi, która powoduje, że bezpiecznie można nawigować taką jednostką.
– Osoby chodzą po tratwie zabezpieczone czy na wyczucie? Istnieje pewnie ryzyko pośliźnięcia się i wpadnięcia do wody…
– Absolutnie, nie. Flisacy to taki naród, który daje sobie radę w ekstremalnych warunkach.
– Ale czy ta 8-mio osobowa załoga, to załoga Pana znajomych z branży, czy zebrani żeglarze, którzy chcieli przeżyć taką przygodę na Odrze?
– Nie, nie. Tak się staramy, że jeżeli jest nas ośmiu, to jeden może być nowy. Natomiast wszyscy pozostali, to są sprawdzeni ludzie. Pani sobie wyobraża, popłynę jednostką, która ma 70, 80 ton i ktoś nie będzie w stanie jej zatrzymać, jak wydam komendę? Odpowiedzialność jest ogromna.
– Tego nie wiedziałam. Flis Odrzański jest imprezą dla młodzieży, dla dorosłych. Nie pytałam wcześniej, kto stanowi załogę tratwy.
– Dokładnie jest tak, że tratwa to punkt ekstremalny przedsięwzięcia.
– Rozumiem. To już jestem pełna zaufania, że nikt się nie sturla do wody. Wiedzą, jak po tym chodzić…
– Nie, nie… Nie ma takiej obawy.
– Widziałam kiedyś spływ drewna w Rucianem… na Mazurach…
– Spław, spław…
– Te belki chyba nie były niczym połączone… ktoś po nich biegał a ja tylko patrzyłam, jak one się szybko obracają…
– To nie jest żadną sztuką. To kwestia szybkości przebiegnięcia.
– Żeby być szybszym od obrotu belki?
– Chodzi o to właśnie, żeby dotykać i uciekać. To nie jest jakiś wielki problem. Nawet w moim wieku…
– No, tak. Jak jest się doświadczonym flisakiem, to nic nie stanowi problemu…
– Panie Retmanie, dziękuję za rozmowę. Wypłyniemy z portu tuż za Wami. Będę obserwować Pana manewry tratwą na Odrze.
– Tratwa jest najważniejsza -skwitował mój spontaniczny wywiad Henryk Klimczak, Komodor Flisu.
– Co się życzy flisakom?
– Dobrej wody.
– Zatem życzę DOBREJ WODY do samego Szczecina!
I do zobaczenia w następnym porcie.
Dla uzupełnienia lekcji flisactwa dodam, że tratwa składa się z 4. części. Patrząc od przodu wyróżniamy głowę, przedgłowie, przedcole i col. Do nawigowania służą śryki, czyli hamulce, szorce, drygawki – długie wiosła wymagające czasem obsługi dwóch flisaków. Tratwa zbudowana w Ścinawie, uczestnicząca w tegorocznej, już 17. edycji Flisu Odrzańskiego, ma długość 70 m. Na budowę zużyto 60 kubików drewna.
Zobacz także fotorelacje:
VIP-y Flisu Odrzańskiego
Port Uraz. Początek wędrówki Odrą do Szczecina
Flis Odrzański – od zmierzchu do świtu
A wydawałoby się co to takiego tratwa…a tu tyle zawiłości i ciekawostek:) Cudnie, że tam byłaś i podzieliłaś się z nami, dzięki!
Bardzo ciekawa relacja i fantastyczne zdjęcia,nawet sobie nie wyobrażałam, iż tak wygląda prawdziwa tratwa i życie flisaków.
Bardzo wartościowa fotorelacja … Gratuluję !