Refleksja, że Lublin jest miastem ludzi kreatywnych, nie powstała wyłącznie po obejrzeniu ulicznej wystawy fotografii Leszka Mądzika, artysty, który mógłby mieszkać i tworzyć wszędzie
a i tak, przede wszystkim, będzie kojarzony z Lublinem i z założoną w 1969 roku Sceną Plastyczną KUL.
Takie refleksje wywołuje wiele wizualnych akcentów wychodzących naprzeciw przechodniom z podcieni Bramy Krakowskiej, z jeszcze nie odrestaurowanych fasad starych kamienic, z bram pomysłowo zamienionych w kameralne kluby czy kawiarnie.
Tu nie trzeba kupować książki, żeby przeczytać wiersz czy wchodzić do galerii, żeby zobaczyć prace współczesnych artystów. Sztuka zamieszkała na ulicach Lublina. Pozwala się poznać każdemu, bez względu na wiek, płeć i pochodzenie społeczne. Czy nie o tym marzyli twórcy z minionych epok?
Lublin pamięta o swoich znanych mieszkańcach, zarówno artystach, jak i działaczach społecznych. Pamięta o królach, jasnowidzach, patriotach i naukowcach. Na specjalnie oznakowanym Szlaku Znanych Lublinian znajduje się Muzeum Wincentego Pola, Muzeum Literackie im. Józefa Czechowicza, miejsca związane z Biernatem z Lublina, Janem Kochanowskim, Józefem Ignacym Kraszewskim, Bolesławem Prusem, Aleksandrem Zelwerowiczem, Henrykiem Wieniawskim, Marią Curie-Skłodowską i wieloma innymi.
We wrześniu Lublin stał się wielką sceną dla projektu „33 dni z życia”, w którym w trakcie 33 dni, 33 artystów zaprezentowało 33 różne działania twórcze. Tutaj, według projektu Mirosława Jurczyka, budowano Bio Obiekt, czyli Mobilny Wehikuł Działań Artystycznych, który ruszył w objazd Europy. W ten pomysłowy sposób lubelscy tancerze, performerzy, aktorzy będą promować lokalną i polską kulturę. Na wszechobecnych plakatach czytam zapowiedzi nadchodzących festiwali, koncertów, warsztatów, konfrontacji teatralnych… Smaki tradycji, współczesności, klasyki i awangardy.
Lublin nie zdobył tytułu Europejskiej Stolicy Kultury, ale odniosłam wrażenie, że przedsięwzięcia kulturalne są tam dużo barwniejszej od oferty Wrocławia, który tytuł ESK otrzymał. Nie twierdzę, że przewaga tkwi w „inicjatywie oddolnej”, pozbawionej wsparcia miasta, ale odczucie, że w realizowanych projektach więcej jest udziału artystów, niż sponsorów, nadal mnie nie opuszcza.
Zapraszam na fotoimpresję ze spaceru ulicami pachnącego sztuką Lublina.
Relację dedykuję mojemu lubelskiemu cicerone – Lilii P.
Zdjęcia z ostatniej dekady września 2012 r.
Zobacz także relację z Wieży Trynitarskiej w Lublinie