Organizatorzy z Centrum Kultury ZAMEK na kolejną imprezę z cyklu Kultury Świata, pt. Islandia- magnetyczna wyspa, zaprosili Piotra Mitko, o którym pisałam w artykule „Marzenia są w zasięgu ręki” i tak nadarzyła się sposobność obejrzenia filmu a także poznania jego autora, realizatora, no i głównego bohatera w jednej osobie.
Słowo „bohater” jest tu bardzo na miejscu, chociaż zapewne sam zainteresowany będzie się bronił przed wyolbrzymianiem jego wyczynu. Czy słusznie?
W 2010 roku Piotr Mitko zrealizował swoje marzenie i ruszył w samotną wędrówkę rowerem dookoła Islandii. Podróż trwała 43 dni. W tym czasie pokonał dystans 4010 km. Dzięki skonstruowanej przez kolegę – nazwanego sympatycznie Tomek Atomek – prądnicy miał naładowane baterie, gotowy do użycia telefon i aparat. Dzięki tym prostym urządzeniom Piotr Mitko rejestrował surowe krajobrazy Islandii, nagrywał własne refleksje, filmował nawierzchnię drogi, którą jechał. Żadne słowa nie opisałyby lepiej od zdjęć trasy i włożonego w jej pokonanie wysiłku.
Z filmowych nagrań, zdjęć i plansz autorskich komentarzy, pomysłowo rozdzielających porcje opowieści jak w niemym filmie, powstał niesamowity zapis podróży zatytułowany „Islandia jest jak kobieta”.
Film pokazuje niesamowitość wyspy, na której występują i lodowce, i gorące źródła. Wulkaniczne skały i „gleba”, do której trudno wbić śledzie namiotu. Widzimy krajobrazy zmieniające się równie szybko, jak czynniki pogody. I nade wszystko słyszymy wszechobecny wiatr, którego nie zatrzymuje żaden las, bo takiego tu nie ma.
Film nie rości sobie pretensji do bycia filmem krajoznawczym, przyrodniczym czy instruktażowym. Autor nie ma aspiracji do stworzenia filmowego przewodnika po Islandii dla rowerzystów, ale, niejako przy okazji, w prosty, sugestywny sposób przekazuje informacje praktyczne, które mogą być wskazówkami dla innych turystów i przede wszystkim dzieli się emocjami, które towarzyszą samotnej podróży. A te bywają różne. Od zachwytu nad pięknem krajobrazu, po uczucie bezsilności wobec potęgi natury czy technicznej niedoskonałości przedmiotów wyprodukowanych przez człowieka.
Namiotem, w którym przygotowuje posiłek, wiatr targa tak silnie, że odnosi się wrażenie, że za chwilę oderwie go od ziemi. Zmieszałem „Słodką chwilę szczęścia” z „Chwilą radości” – mówi Piotr mieszając w rondelku czerwony kisiel. Autorskie komentarze wzruszają i bawią. Ale problem żywienia nie dotyczy tylko sytuacji, w których „wiatr wyrywa kanapkę z ręki”, ale także znikomej ilości sklepów na trasie. Złe rozplanowanie zakupów może mieć bardzo złe skutki. Dwukrotnie poratowali samotnika napotkani turyści. Bo wyspa nie jest bezludna. Wycieczki przyjeżdżają oglądać gorące źródła, wodospady i.. odjeżdżają. W miejscach mniej popularnych jedynymi widzami zmagań rowerzysty z wiatrem i żwirową nawierzchnią drogi były owce i konie.
Islandzkie kuce przyglądały się „obcemu” wyjątkowo cierpliwie. Długie ujęcia kamerą, to dobry zabieg pozwalający widzowi wczuć się w klimat miejsca i obserwować sytuację w czasie rzeczywistym.
Dla samotnego wędrowca, to prawdziwe szczęście, że wulkanicznej wyspy nie zamieszkują drapieżniki. Więcej od zwierząt jest tu gatunków ptaków, ale i te nie zawsze się ukazują. Poszukiwanie siedzib maskonura było dla filmu tym, czym refren dla piosenki. Nie udało się, ale „przecież mogę je zobaczyć w ZOO” – skwitował „porażkę” Piotr Mitko.
Maskonury spotkał podczas drugiej wyprawy na Islandię, w roku 2012. Nieco krótszej. Pokonał „tylko” 2209 km. O tej wyprawie, połączonej z charytatywną akcją, zorganizowaną wspólnie z Fundacją Jaśka Meli „Poza horyzonty”, opowiadał Piotr Mitko przed prezentacją drugiego filmu „Islandia: Endurkoma” – czyli „Islandia: Powrót”.
„Żyjąc w środowisku, w którym dociera do nas tak wiele bodźców człowiek tak naprawdę nie wie, kim jest i co mu chodzi po głowie” – mówił Piotr Mitko do licznie przybyłych na pokaz widzów. „Kiedy mi umarł telefon słyszałem każdą myśl, którą miałem w głowie. To było jedyne takie doświadczenie w życiu. […]
Pierwsza podróż była podróżą osobistą – kontynuował podróżnik. Wynikała z potrzeby bycia ze sobą, poznania kraju. Ta druga podróż, to… szczerze mówiąc, czułem się bardzo obciążony, jakbym wiózł na sobie całą masę osób, które mi pomagały, które były zaangażowane w ten projekt. […] Kręciłem filmiki na bloga i zastanawiałem się, ile osób je obejrzy. Zamiast skupić się na jeździe i podziwianiu Islandii – myślałem o swojej misji. Miałem ze sobą dobrą kamerę… ona była tak droga – na moje pieniądze – że bałem się jej używać. Przez całą podróż była w torbie zafoliowana i większość filmów nakręciłem telefonem komórkowym, więc przepraszam za jakość…”
Panie Piotrze. Kiedy popsuł się telefon, powiedział Pan: „Umarł mi telefon i nareszcie mogę być sam ze sobą”. Czy nowoczesne środki techniczne, takie jak telefon i internet, zwiększają poczucie bezpieczeństwa, czy ten aspekt dla młodego człowieka nie ma znaczenia?
P.M. – Kiedy straciłem telefon poczułem się zagrożony, ale trzeba starać się rozróżnić czego faktycznie trzeba się bać, a co jest strachem nieuzasadnionym. Przykładowo są wulkany, można się ich bać, bo mogą zabić, ale wybuchają raz na 3 lata, więc trudno zrezygnować z podróży z powodu tego zagrożenia.
Podróże rowerowe, które opisuje Pan na swojej stronie (piotrmitko.com), realizował Pan samotnie, w towarzystwie kolegi lub całej grupy. Co przemawia za tym, żeby jeździć samotnie, a co, żeby w grupie. Proszę ocenić na plus/minus.
W filmie padła jedna odpowiedź „na plus” samotnym wyprawom, że nie trzeba z nikim uzgadniać trasy….
P.M. – To są zupełnie inne podróże. Kiedy się jedzie samotnie, poznaje się samego siebie. To jest walka ze swoimi słabościami. Kiedy się wędruje z kimś, to jest mniejsze zmartwienie, mniejsze poczucie zagrożenia, jest się do kogo odezwać, jest weselej, jest jakiś podział obowiązków, nie ma się wszystkiego na swojej głowie.
Plusem samotności jest zdecydowanie większe przeżycie. To jest ćwiczenie silnej woli, hartu ducha, charakteru. Tego nie ma, gdy się jedzie z kimś.
Na filmie widać, że nie opuszczał Pana dobry humor.
P.M. – Film, to wybór kilku stanów z 40 dni podróży. Tak naprawdę, bywało, że człowiek sam na siebie się obrażał. Samego siebie jest chyba najtrudniej znieść.
Pana samotna rowerowa podróż po Islandii, to wyczyn niesamowity. Serdecznie gratuluję konsekwencji w dążeniu do realizacji marzeń, skutecznie przeprowadzonej misji charytatywnej i filmu, który będzie Pana wyprawę przypominał.
Dziękuję za rozmowę i zgodę na wykorzystanie zdjęć z filmu.
Odwiedź stronę:
Zobacz zwiastun filmu:
Przeczytaj artykuł:
Marzenia są w zasięgu ręki. Piotr Mitko i jego rowerowe wyprawy przez Islandię
Zobacz także Zachodnie Fiordy Islandii w oczach mieszkańca Ómara Smári Kristinssona:
Bardzo ciekawy artykuł o fascynującej podróży. Gratuluje odwagi Piotrowi Mitko bohaterowi przygody z wulkanami.