W Galerii Wnętrz Domar, przy ul. Braniborskiej we Wrocławiu, zainaugurowała działalność Pop-up Gallery. Na pierwszej wystawie zgromadzono stare wrocławskie neony udostępnione przez fundację Neon Side Wrocław i w piątkowy wieczór zorganizowano spotkanie z Filipem Springerem, autorem książki „Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni”.
Licznie zgromadzona publiczność była jedynym optymistycznym akcentem prelekcji. Dowodziła, że są w społeczeństwie osoby, którym zależy na poprawie wizerunku miast i wsi, wyglądu miejsca, w którym przyszło nam mieszkać i pracować. Czy coś mogą zmienić? Niezbyt wiele. Autor promowanej książki przewędrował kawał Polski, zbierał materiały; przeprowadzał wywiady, robił zdjęcia. Fotografował domy w kolorach tęczy i gipsowe sfinksy przy wjeździe do posiadłości. Płoty, parkany, mury mające zagwarantować prywatność i reklamy przesłaniające fasady budynków. W wypowiedziach mieszkańców, na temat ich domów obwieszonych reklamami, pobrzmiewał ciekawy akcent – jeżeli pieniądze z reklam nie trafiają do ich kieszenie, to są „be”, gdyby była z nich finansowa korzyść – pretensje by ucichły.
Niestety, poza krytyką i biadoleniem dyskutanci nie szukali sposobów wyjścia z sytuacji. Jeden głos z widowni apelował o pozytywną edukację społeczeństwa, pokazywanie, jak można zapanować nad chaosem reklam i architekturą miejską, zarówno pod względem formy, jak i koloru.
Moim zdaniem, nawet kolorowe domy na osiedlach obronią się przed łajaniem (chociaż nie przepadam np. za landrynkowymi kamieniczkami w rynku) i gipsowe sfinksy – skoro właściciel ma taki gust, jeżeli obiekty i ich otoczenie będą solidnie wykonane i wykończone. O szpetocie miast niekoniecznie świadczą nieumiejętnie dobrane kolory fasad, ale niechlujność wykonania i liche materiały. Szpeci nie kolor, ale odpadający tynk i zacieki. Nie trawnik, ale brak jego granic, co skutkuje rozrastaniem się dziko trawy. Chaos w przestrzeni potęgują także drogi prowadzące do tych kolorowych domów, które zamiast równo ułożonej kostki mają zastosowane, niczym puzzle, elementy o różnych kształtach i z różnych materiałów. Jakby ktoś budowlany magazyn wysprzątał i z odpadów drogi posklejał.
Centrum miasta, to pajęczyna trakcji elektrycznych, krzywe słupy i znaki drogowe, dziurawe ulice i wyszczerbione chodniki. Wszechobecne reklamy w miejscach niedozwolonych i farbą w aerozolu zarzygane przez wandali fasady budynków do wysokości pierwszego piętra. To choroba, na którą dotąd nie znaleziono lekarstwa.
Jeżeli władze nie mają wpływu na gusta inwestorów osiedli mieszkaniowych, to powinny mieć wpływ na odbiór jakościowy prac zleconych w przestrzeni miejskiej z pieniędzy podatników i na egzekwowanie prawa.
Reklamy nie są bezimienne. Noszą nazwy firm i numery telefonów. Tak trudno wyegzekwować zakaz? Może wystarczy zmienić przepis o karaniu tych, co wieszają (przeważnie „nieznani sprawcy”), na tych, co są reklamowani?
A domorosłych „artystów”, którzy niszczą własność publiczną i prywatną bazgrołami rozliczać według faktycznych kosztów renowacji i niedołężności policji w ustaleniu sprawców nie zasłaniać szyldem o „znikomej szkodliwości czynu”.
Pojedynczy mieszkaniec nie może zbyt wiele, ale przykład grupy szybkiego reagowania z Łodzi, która zrywała reklamy umieszczone w niedozwolonych miejscach czy działalność Stowarzyszenia „Miasto Moje A w Nim”, to krok w dobrym kierunku.
Na stronie Stowarzyszenia, wśród postulatów dotyczących ujarzmienia problematyki niechcianych reklam w przestrzeni publicznej, jest też postulat o dużo większym znaczeniu:
„Chcemy zadbać o jak najwyższy poziom edukacji społecznej, wyjaśniającej, że uporządkowanie przestrzeni, to nie tylko czyste doznania estetyczne. Działania te sprzyjają m.in. podniesieniu jakości życia mieszkańców oraz budowaniu ich poczucia zadomowienia, co rodzi z kolei inne korzyści dla gmin. Chcemy, aby edukacja wiązała się też z aktywizacją – znajomością swoich praw i korzystaniem z nich”.
Trwają prace w Sejmie nad ustawą o ochronie krajobrazu. W projekcie czytamy, cyt.:” „Wysoka jakość kształtowanego krajobrazu sprzyja rozwojowi kultury, tworzy więzi społeczne, chroni przed wykorzystaniem, przynosi korzyści gospodarcze i wzmacnia pozycję polityczną kraju.”
Oby powyższe słowa, sformułowane przez obywateli i przedstawicieli władzy zamieniły się w konkretne, skuteczne działania nad ochroną i wyglądem przestrzeni publicznej, z której, jak zauważył Gość wieczoru w Pop-up Gallery, nie da się zrezygnować.