Plakaty. Towarzyszą mi wszędzie. Od dziecka. Ale dopiero teraz przyszła mi na myśl refleksja, że to one były pierwszym pomostem do krainy sztuki wizualnej. No, były jeszcze rzeźby uliczne, pomniki zwłaszcza, ale dziecięciem będąc nie patrzyłam na te wywyższające się z otoczenia postaci, o ostrych rysach twarzy i głębokich oczodołach, ze szczególnym zaciekawieniem – raczej, rzekłabym, patrzyłam z obawą.
Plakaty, rozwieszane na słupach (które na szczęście przetrwały do dziś) zawsze przyciągały moją uwagę. Jedne niosły informację o jakimś wydarzeniu społeczno-politycznym (te raczej omijało się wzrokiem), apelowały do dorosłej części społeczeństwa w stylu „Socjalizm twórz, wspólnotę twórz, w radości buduj nowe…” (te także, z racji wieku, nie wpadały w oko). Natomiast plakaty zapowiadające premierę filmu czy gościnne występy cyrku zatrzymywały wszystkie dzieciaki na dłużej. Przepełnione symbolicznymi obrazkami cyrkowych postaci w karkołomnych konfiguracjach, barwne, szalone, abstrakcyjne i dowcipne – pobudzały wyobraźnię dzieci, które potem skutecznie dręczyły rodziców o zgodę na bilet do cyrku.
Po latach, bardziej świadomie uczestnicząc w życiu kulturalnym, dowiedziałam się, że polski plakat cyrkowy urósł do rangi odrębnego podgatunku sztuki plakatu. Duża w tym zasługa profesora Henryka Tomaszewskiego i artystów, takich jak: Jerzy Czerniawski, Witold Janowski, Jan Młodożeniec, Jan Sawka, Waldemar Świerzy, Stanisław Miedza-Tomaszewski, Maciej Urbaniec, Mieczysław Wasilewski i wielu innych.
Plakaty filmowe, teatralne, baletowe. Zapowiadały wystawy książek, biennale fotografii, festiwale muzyczne. W syntetyczny sposób artyści starali się na jednej karcie papieru (najczęściej o rozmiarze 70 cm x 100 cm) przekazać kwintesencję filmowej historii, atmosferę czekającego widzów wydarzenia.
Niewątpliwie na rozwój tej sztuki miał wpływ fakt, że były na plakaty zamówienia – składane w latach 60. przez Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe, DESĘ czy Centralę Handlu Zagranicznego Ars Polona. Plakat, dzięki akceptacji zamawiających, przestał być wyłącznie plakatem informacyjnym, reklamowym. Zaczął funkcjonować jako gatunek sztuki, zdobywając popularność daleko za granicami kraju.
Już w latach 60. XX wieku było głośno o „Polskiej szkole plakatu”. Jej wykładnią, wprowadzoną przez wybitnego grafika i pedagoga Henryka Tomaszewskiego, było rozbudzanie intelektu studentów, przełamywanie stereotypów, kształtowanie indywidualnego języka każdego artysty.
Na międzynarodowych imprezach poświęconych sztuce plakatu polscy artyści zdobywali nagrody, zajmowali pierwsze miejsca. Sam Henryk Tomaszewski zdobył 5 głównych nagród na Międzynarodowej Wystawie Plakatu Filmowego w Wiedniu – już w roku 1948! /źródło/
Błyskotliwą karierę zrobili artyści: Jan Sawka, Rafał Olbiński, Lex Drewiński, Jan Lenica, Maciej Urbaniec, Franciszek Starowieyski, Wojciech Zamecznik czy Jan Młodożeniec. Wielu grafików wykładało na prestiżowych uczelniach świata. Plakaty stały się rarytasem dla kolekcjonerów. Polskim artystom, jak Wiktor Górka, Danuta Żukowska, Tadeusz Jodłowski, Waldemar Świerzy, Maciej Urbaniec, Jerzy Czerniawski, instytucje obcych państw zlecały opracowanie plakatów turystycznych, promujących ich miasta i regiony.
Bo plakat jest dobry na wszystko, chciałoby się powiedzieć. Nawet na prezent.
W odkrytej przeze mnie w sobotę, chociaż funkcjonującej już od marca, Galerii Plakatu Polskiego we Wrocławiu , przy ulicy Mikołaja 54, wróciły wspomnienia ze szczenięcych lat, kiedy to po premierze filmu typu „Pan Samochodzik i Templariusze” czy „Markiza Angelika”, z niezapomnianą rolą Roberta Hosseina, biegliśmy do drukarni (a może to był magazyn?), która mieściła się w oficynie przy placu Engelsa (obecnie plac Macieja) wyprosić jakiś plakat lub zdjęcie sceny z filmu. I jacy byliśmy dumni, że wiemy o czym i o kim „mówi” symboliczny, filmowy plakat!
Plakaty, choć już same w sobie stanowią dzieło sztuki, opowiadają także historie scenicznego życia innych artystycznych dzieł. Są wizualną pamięcią polskiej kultury, w szerokim słowa znaczeniu.
Wybierając się do Galerii po konkretny plakat, najlepiej zanotować jego numer katalogowy (katalog dostępny na stronie www.galeriaplakatu.com.pl/), ale można też inaczej… Z rozbawieniem obserwowałam scenkę, w której do Galerii weszła para młodych ludzi i Pan zapytał o plakat, na którym są … „okulary spawacza…” a Pani uszczegółowiła: „pilota…”
Pan Krzysztof Marcinkiewicz, Gospodarz Wrocławskiej Galerii Polskiego Plakatu, bez chwili wahania skierował się w w róg salonu i zaprezentował klientom plakat projektu Sławy Harasymowicz, młodej artystki, absolwentki Royal College of Art w Londynie, laureatki nagrody Victoria and Albert Museum Illustration Award, która, starając się w swojej pracy przede wszystkim zachować niezależność twórczą, w szczególny sposób staje się kontynuatorką idei zapoczątkowanych przez Henryka Tomaszewskiego.
O przyszłość polskiej szkoły plakatu nie musimy się martwić.
Zapraszam do galerii wspomnień zainspirowanych plakatami Ryszarda Kai.
Ryszard Kaja – plakaty
Wystawa czynna do 29 grudnia 2013 r.
Galeria Polskiego Plakatu
ul. Mikołaja 54/55, Wrocław
Znakomity artykuł. Przeczytałem go jednym tchem. Pozdrawiam
W końcu jakieś konkretne ujęcie tematu. Bez rozpisywania się i przysłowiowego lania wody.
Zwięźle i na temat. I tak powinno być!
Polskie plakaty zawsze miały wysoką markę…
Dziękuje za wycieczkę, było ciekawie. Polskie plakaty są niezwykłe, jak widać na załączonych fotkach.
Super tekst i temat – sztuka plakatu w Polsce to jedna z najlepiej rozwiniętych, choć obecnie kopiowanie też w modzie, to jednak prawdziwi artyści nie zawodzą.