Urząd Miejski Wrocławia i Akademia Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta są autorami projektu promującego artystyczne prace absolwentów Akademii poza murami uczelni. Wykorzystano przestrzeń odremontowanego elegancko placu Nowy Targ na prezentację dyplomu rzeźbiarskiego Karoliny Krawczyk, pt. „Opowieści ceramiczne”.
Rzeźby umieszczono w szklanej gablocie. Interesującym zabiegiem jest przedstawienie na informacyjnym plakacie szkiców projektu. Przyglądając się rysunkom i trójwymiarowym rzeźbom widzimy jak młoda artystka zrealizowała swój pomysł przeniesienia w rzeczywisty świat grupy fikcyjnych, papierowych postaci.
Sylwetki „ławeczkowych” kobiet zostały przedstawione z dużą dozą realizmu i humoru. I chociaż nie ma tu słowa o jednym z głównych problemów zdrowotnych XXI wieku, jakim jest otyłość, te rzeźby mogą być dobrym sygnałem ostrzegawczym. Mnie już się śnią po nocach.
Bardzo zabawne te postacie, wiadomo przerysowane. W sztuce to konieczne, aby zauważyć, że coś jest inne, niż wszystko inne. Piękno to pojęcie względne, nie wszystko i nie dla każdego jest tym pięknem.
Był kiedyś taki film rysunkowy „Zaczarowany ołówek”, w którym główny bohater – blondwłosy chłopczyk – rysuje ołówkiem potrzebne mu w danej chwili przedmioty. Magia i czary ołówka polegały na tym, że po narysowaniu, przedmioty natychmiast się urzeczywistniały. Mam wrażenie, że Karolina Krawczyk zrealizowała swój projekt na podobnej zasadzie – narysowała postaci ołówkiem, a potem je urealniła w 3D. Pomysł ciekawy i oryginalny, myślę, że i realizacja całkiem udana. Rzeźby są ewidentną karykaturą postaci, stąd ta przerysowana brzydota, ale przecież nie wzięła się ona znikąd… Teraz nasza rola, żeby w tej brzydocie doszukać się piękna 🙂
Ptaszek w ustach paplającej kobiety, różowa kokardka we włosach jej sąsiadki, która jawi nam się jako typowa „dzidzia piernik” i piesek „rozrysowany” jak tusza do rozbioru w rzeźni świadczą o dużym poczuciu humoru rzeźbiarki, a w dzisiejszych czasach to wielki skarb! 🙂
Z przyjemnością obejrzałam zdjęcia i przeczytałam tekst, Janeczko, dzięki za tę ciekawą migawkę. Pozdrawiam!
Wyobraźnia ludzka nie ma granic ale czy może się podobać wyrażona w taki sposób i w dodatku w przestrzeni miejskiej? Nie podoba mi się, tak po prostu, wolę oglądać w sztuce piękno a nie brzydotę, dosyć jej wokół bez nazywania tego sztuką. Dzisiaj odwiedziłam wystawę pająków ptaszników i kilka okazów skorpionów. Wystawa zamknięta w przestrzeni jednej sali Pałacu Kultury, biletowana, kto nie chce oglądać, nie musi. Okazy fantastyczne i dodatku są tworem naszej kochanej natury. Polecam, mimo, że nasze pająki omijam z daleka. Przepraszam, że piszę tutaj o pająkach ale arachnofobia ma coś wspólnego z alergią na brzydotę.
Tessa, nie ukrywam, że byłam zaskoczona widokiem rzeźb mało atrakcyjnych z wyglądu kobiet, które wyłoniły się z ciemności panującej na placu. Po chwili jednak wydały mi się… zabawne. Takie scenki obserwuję w parkach i na skwerkach. Trajkoczące kobitki z pieskami lub bez. Ten ptaszek w miejscu twarzy, to kwintesencja gadulstwa…
Może jesteśmy zbyt przyzwyczajeni do kombinacji słowa „sztuka” ze słowem „piękna”. W szeroko pojętej twórczości artystycznej brzydota była i jest obecna. I chyba jest bardziej intrygująca… Książka Umberto Eco „Historia brzydoty” zniknęła z półek błyskawicznie. To daje do myślenia.
Pozdrawiam wieczornie. JBB