Pochód karnawałowy trwał kilka godzin. Zatem nic dziwnego, że w miejskim parku, wzdłuż otoczonego butlami gazowymi stanowiska, ustawiła się długa kolejka. To tutaj dwóch kucharzy, zgrabnie manewrując długimi jak wiosła łyżkami, przygotowywało paellę – narodowe danie Hiszpanów.
W jednej misie zostały już tylko resztki ryżu z szafranem. W drugiej smakowicie bulgotał sos z zatopionymi kawałkami mięsa. Podobno Hiszpanie potrafią dusić w jednym sosie kawałki owoców morza, mięsa królika, drobiu i różnych warzyw.
Ugotowanie tak potężnej porcji wymaga nie lada umiejętności. Trzeba pilnować ognia schowanego pod olbrzymia patelnią, gotować potrawę, ale nie dopuścić do przypalenia. Kucharze uwijali się wokół parującej paelli z godną podziwu zręcznością.
Policja miejska eskortowała uczestników imprezy opuszczających miasto. Rodzice zabierali swoje dzieci. Do autokarów zmierzały grupy widzów przybyłych z innych miejscowości. Na nabrzeże wokół dworca morskiego wrócił spokój. W popołudniowym słońcu połyskiwały białe kadłuby kołyszących się na wodzie jachtów.
Wesoło i kolorowo, czuje się atmosferę świąteczną…zdjęcia Janeczko super !
Bardzo ciekawe sytuacyjne fotki. Gratuluje dobrego refleksu i wyboru kadrów.