Legenda głosi, że w 1331 roku, w bitwie pod Płowcami, brał udział protoplasta rodu Zamoyskich – Florian Szary. Dzielny rycerz, w ferworze walki z oddziałami krzyżackimi, został ugodzony w brzuch trzema włóczniami. Zapytany przez króla Władysława Łokietka czy rany, które mu zadano mocno go bolą, Florian odpowiedział, że rana mniej go boli, niż rany zadane ojczyźnie. Wzruszony król nadał rycerzowi tytuł szlachecki i herb Jelita.
Zdanie, które wygłosił umierający Florian, jako motto towarzyszyło rodzinie Zamoyskich przez wiele pokoleń i zostało umieszczone na pięknej bramie wjazdowej prowadzącej do zespołu pałacowo-parkowego Kozłówka. Pałac w stylu barokowym, wzniesiony prawdopodobnie przez Józefa Fontanę, wszedł w posiadanie Zamoyskich pod koniec XVIII wieku. Na przestrzeni lat, począwszy od I ordynata kozłowieckiego Konstantego Zamoyskiego, będącego „panem na Kozłówce” przez ponad pięćdziesiąt lat, aż do ostatniej właścicielki – Jadwigi Zamoyskiej, wszyscy bardzo dbali zarówno o pałac jak i o park. Obiekt był odnawiany, rozbudowywany i przebudowywany zgodnie z potrzebami i wizją aktualnie panującego hrabiego.
Po wojnie, na mocy dekretu o reformie rolnej, zespół pałacowo-parkowy został przejęty przez państwo, a rodzina Zamoyskich wyemigrowała do Kanady. Pałac w Kozłówce przekształcono w Muzeum Narodowe. Do ugody w sprawie roszczeń doszło dopiero w 2009 roku – województwo lubelskie, za utracony majątek zapłaciło spadkobiercom Aleksandra Zamoyskiego, ostatniego ordynata, 17 milionów złotych rekompensaty, dostali oni także prawo do pobytu w Kozłówce przez dwa miesiące w roku, w specjalnie przygotowanych pomieszczeniach. Muzeum Zamoyskich, uznane za Pomnik Historii, definitywnie stało się własnością państwa.
W obecnej chwili Kozłówka to prawdziwa muzealna perełka. We wnętrzach pałacu, zachowanych w pierwotnym układzie, można zobaczyć kolekcję rodzinnych portretów, francuskie i polskie meble z XVIII, XIX i początku XX wieku, kryształowe i porcelanowe serwisy, piękne tkaniny i ciekawe instrumenty muzyczne. Dzięki dotacjom z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wszystkie te skarby są w doskonałym stanie, o czym możemy się przekonać zwiedzając to wyjątkowe muzeum. Stała dbałość o budynki i ogród zostały uhonorowane licznymi wyróżnieniami i nagrodami.
Idziemy po długim, czerwonym dywanie… Z portretów na ścianach patrzą na nas przodkowie Zamoyskich, światło kryształowych kandelabrów odbija się w lustrach, cichutko tykają zegary… Na fotelu w sypialni leży szal hrabiny, obok stoją jej pantofle, mamy wrażenie, że ich właścicielka zaraz wróci, wyszła tylko na chwilę… Na stole w jadalni stoi porcelanowa zastawa, smukłe świece w złotych świecznikach czekają na płomyki… Czas się zatrzymał…
Oprócz pałacu, na terenie kompleksu Kozłówka możemy zwiedzić także kaplicę, powozownię, pięknie utrzymany park i Galerię Sztuki Socrealizmu.
http://www.muzeumzamoyskich.pl/aktualnosci
Dwie uwagi.
1. Pytany człowiek nie mógł być rycerzem, dopiero jak otrzymał herb to się nim stał. Generalnie w średniowieczu każdy rycerz idąc do walki nie szedł sam. Zazwyczaj wystawiał oddział „domowników – służby”, którzy pomagali mu na polu bitwy (np. podnosili, gdy spadł z konia), ale też sami walczyli choć raczej nie w zbroi; często tez byli łucznikami.
2. Zawołanie być może przez wieki zostało zmienione na ojczyznę, ale w oryginale, tak przynajmniej mówią w Kozłówce, człowiek ów odparł, iż „mniej boli niż zły sąsiad” 🙂
Ale się wymądrzyłem. Sprawdziłem w wiki i faktycznie był rycerzem. Dostał po prostu nowe włości i nowy herb. Historia to nie matematyka, nie ma sztywnych reguł;) Pozdrawiam
http://pl.wikipedia.org/wiki/Florian_Szary
Witaj Filipie 🙂 Tak, ja też spotkałam wersję o złym sąsiedzie, ale tutaj przytoczyłam tę, którą opowiedziała pani przewodniczka oprowadzająca nas po Kozłówce. Również słowo RYCERZ zostało użyte przez przewodniczkę, dlatego z czystym sumieniem powtórzyłam je w mojej relacji 🙂
Dziękuję za wizytę i serdecznie pozdrawiam. Gośka
Cudne miejsce i świetnie pokazane, chyba dobrze bym się tam czuła 🙂 Zasmakowałam w pałacowych klimatach po bytności w Tucznie. Zdjęcia oddają klimat tego czarownego miejsca…pozdrawiam
Joasiu, miejsce sprzyja dobremu samopoczuciu, jest czym cieszyć oczy i co podziwiać 🙂 W Tucznie nie byliśmy, jeżeli tamtejszy pałac prezentuje podobny poziom jak Kozłówka, koniecznie musimy to nadrobić 🙂
Dziękuję za miły wpis i serdecznie pozdrawiam.
jestem oczarowana… I za mało mi zdjęć. Artykuł podoba mi się i zachęca do odwiedzenia tego miejsca
Bardzo miło czytać Twoje słowa, Basiu, pięknie za nie dziękuję 🙂 Zachęcam do odwiedzin Kozłówki, to wyjątkowe muzeum. Również park robi wrażenie, warto się przespacerować jego alejami. Serdecznie pozdrawiam 🙂
Gosiu, jestem pod wrażeniem i miejsca i fotografii i dociekliwości Twojej w dotarciu do ciekawych informacji z dalekiej i tej bliższej przeszłości.
Kiedy czytam o postawie, patriotyzmie Polaków z XIV w. uświadamiam sobie, że tego aspektu wychowania jest obecnie coraz mniej. Tak jak coraz mniej rozpowszechnianej wiedzy o naszych korzeniach i praprzodkach. Twoja fotorelacja jest tu chlubnym wyjątkiem. Dziękuję.
To prawda, że pojęcie patriotyzmu przestaje istnieć w słowniku współczesnych młodych ludzi, a jeśli już to raczej w negatywnym kontekście. Takie czasy, że jak ojczyźnie nie zagraża bezpośrednie niebezpieczeństwo i do wojska nie biorą to nie ma powodu być patriotą…
Kozłówka to piękne miejsce, które na szczęście nie zostało zniszczone przez władze Polski Ludowej, teraz możemy cieszyć oczy ocalonymi skarbami i dziękować pracownikom Muzeum za dbałość o nie.
Dziękuję za miłe słowa o relacji, miło mi, że się podoba 🙂