Zaledwie kilka dni minęło od inauguracji nowej sceny jazzowej we Wrocławiu a o Klubie Jazzowym VERTIGO dowiedzieli się szybko jazzfani kilku generacji.
W czwartkowy wieczór mieli okazję wysłuchać kwartetu saksofonisty Tomasza Pruchnickiego. Z zespołem gościnnie wystąpiła Katarzyna Mirowska. W planie Klubu Jazzowego VERTIGO jest cykl prezentacji wrocławskich artystów jazzowych oraz koncerty z serii „Akustyczny Jazz”.
Klub wprawdzie mieści się w podziemiach, ale wnętrze jest całkiem okazałe a sklepienie wysoko nad głowami. Generalnie, w porównaniu z innymi klubami, odczuwa się komfortową przestrzeń, w której nie tylko muzyka ma gdzie pożeglować, ale i klubowi goście. Między stolikami i wzdłuż barowej lady można przechodzić swobodnie. Przemyślane, eleganckie wnętrze sali – z dominującym kolorem głębokiej czerwieni, biało-czarnymi zdjęciami jazzowych muzyków oraz „kosmicznym” sufitem – nieco kłóci się ze zbieraniną krzeseł typową dla dawnych, spartańskich klubów studenckich. Ale i w tej mieszaninie dopatrzyłam się zalety – każdy może dobrać krzesło wygodne dla siebie.
Zajęliśmy stolik z boku sceny. Umościłam się w białym foteliku. Sympatyczna czarnulka zasypała nas stosem wydrukowanych, także w kolorze czerwonym, folderów-menu. Zażartowałam, że wystarczy jedna książeczka, bo reszta jest niepiśmienna… no i trafiłam w dziesiątkę. Nazwy serwowanych potraw brzmiały wymyślnie, aczkolwiek obco. Zatem strona kulinarna wieczoru była dla wszystkich pewną niespodzianką.
Jest dla mnie zrozumiałe, że startując we Wrocławiu, z działalnością klubu muzycznego i restauracji w jednym, trzeba się czymś od licznej konkurencji wyróżnić, nie mniej, mam nadzieję, że mistrzowie kuchni będą elastyczni i z czasem uzupełnią ofertę także o potrawy dla mniej wyrafinowanych podniebień.
Najważniejszą zaletą VERTIGO jest doskonała akustyka. Zespół Tomasz Pruchnicki Quartet zaprezentował nastrojowy jazz, który przyjemnie wypełniał przestrzeń i budował klimat wieczoru. Można było słuchać muzyki i prowadzić ściszone rozmowy. Czas upłynął wyjątkowo szybko i przy dźwiękach niezapomnianej kołysanki Krzysztofa Komedy, znanej z filmu „Dziecko Rosemary”, opuściliśmy gościnne progi Klubu Jazzowego VERTIGO.
Właścicielom Klubu pozostał do rozwiązania problem pomieszczenia dla palących. Zadymione miejsce na schodach, tuż przy wejściu na salę, nie wydaje się być najlepszą wizytówką eleganckiego klubu.
O muzycznym programie na najbliższe dni czytaj na stronie
Zdjęcia z czwartkowego wieczoru udostępniła Ewa.