Doczekaliśmy się 2016 roku a z nim wejścia Wrocławia w rolę Europejskiej Stolicy Kultury. Weekend otwarcia, w oprawie plastycznej pasującej do obchodów rocznicy stanu wojennego i w duchu rekolekcji wielkopostnych, nie wzbudził mojego entuzjazmu.
Wędrowałam po zaciemnionym rynku. Tu i ówdzie stały druciane kosze, w których paliły się szczapy drewna. Olbrzymie platformy i ogrodzone rusztowania pod gmachem banku przypominały kosmodrom. Reflektory na wysięgnikach wyświetlały na średniowiecznych kamieniczkach wzory rodem z polowych mundurów. Pod ratuszem i na skraju Placu Solnego w kiermaszowych namiotach udzielali się muzycznie młodzi ludzie. W innych wzrok przyciągały srebrzyste termosy z grzańcem.
Welcome to Wrocław!
Niedzielne uroczystości otwarcia Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016, to szumnie zapowiadane 4 pochody „Duchów Wrocławia”: Ducha Powodzi, Ducha Innowacji, Ducha Odbudowy, Ducha Wielu Wyznań, startujące z różnych stron miasta. Kulminacją przemarszu miało być spotkanie uczestników w rynku i przygotowane przez organizatorów „niespodzianki”.
„W niedzielnym finale dziesiątki tysięcy osób wezmą udział w „Przebudzeniu” – jednym z najliczniejszych i najbardziej spektakularnych pochodów w historii miasta” – mówił Chris Baldwin, autor projektu.
„Przebudzenie” trwało 4 godziny. W wielu punktach miasto od godziny 16 było komunikacyjnie niedrożne.
Grupki ludzi ustawiały się wzdłuż ulic w oczekiwaniu na te „spektakularne” widowisko. Niestety, od początku do końca wiało nudą. Trudno było w ciemności choćby podziwiać sprawność aktorów, żonglerów i tancerzy, którzy, pomimo niskiej temperatury, dzielnie wypełniali swoje role. Zdecydowanie zabrakło dobrej muzyki, towarzyszącej pochodom czy występom artystów.
Dominował totalny brak akcentów typowych dla imprezy o podniosłym, ale jakże radosnym charakterze. Wszak przez rok będziemy Europejską Stolica Kultury!
Impreza pod wrocławskim ratuszem była mieszanką popisów teatralnych, akrobatycznych, żonglerskich. Wyprana z emocji narracja towarzysząca inscenizacji, sugerowała nawiązanie do historii Wrocławia, w jego dramatycznym, powojennym okresie.
Gdybym nie była wrocławianką i przyglądała się wydarzeniom z pozycji turysty – pomyślałabym, że to najsmutniejsze miasto Europy! A przecież tak nie jest!
O godzinie 20:15 na szczycie metalowego rusztowania kobieta zawiesiła dzwon a na rynek posypały się białe płatki.
Zapraszam na kalejdoskop zarejestrowanych po ciemku obrazków.
- Komu bije dzwon?
- Wrocławski ratusz w kolorze blue
- ESK 2016 Weekend otwarcia – koksowniki w rynku
Fotki interesujące ! Nic nie wskazuje na rozczarowania. Dużo ciekawego światła.
Dzięki. W każdej przestrzeni można wybrać fotogeniczny detal. Nie zmienia to faktu, że scenografia, scenariusz i smętna atmosfera były dużym rozczarowaniem. Nawet widzowie nie bili braw, a to coś oznacza. Zobacz filmy z San Sebastian.