Dzisiaj towarzyszyłam odważnym dzieciakom (brave kids) w drodze z Gwatemali do Los Angeles. Porzucili rodzinne chaty w dzielnicy biedaków i ruszyli w poszukiwaniu swojego El Dorado – do odległej o 2830 mil Ameryki.
Juan z koleżanką Sarą (przebraną za chłopaka) i młody Indianin, co się przyłączył do nich, jadą na północ – głównie na dachach pociągów towarowych. To nie jest podróż pełna przygód, jakich oczekujemy po „kinie drogi”. To droga, o której końcu może zadecydować przypadkowy człowiek – policjant, który zabierze buty i plecaki, banda piratów kolejowych grabiąca wszystko, co mają przy sobie pasażerowie na gapę czy strażnicy kolei.
W kolejnym ataku na kolejny pociąg, którym jadą, uzbrojona po zęby banda rabuje dobytek podróżnych i porywa dziewczynę. Herszt kaleczy Juana maczetą do nieprzytomności. Chauk ratuje mu życie i leczy ranę. Jadą dalej do wymarzonego raju. Na granicy z Meksykiem sceny jak z obławy – śmigłowce, patrole zmotoryzowane na szosie i snajperzy. Kula trafia w Czauka…
Film „Złota klatka”, reż.Diego Quemada-Diez, to kolejna gorzka pigułka festiwalowych prezentacji. Człowiek człowiekowi… człowiekiem. Chciało by się rzec. I tych gorszych, niestety, przewaga.
Film z roku 2013, ale jeżeli gdzieś, kiedyś się pojawi – polecam. Dla wspaniałej gry trójki młodych aktorów: Sary – Karen Martínez, Juana – Brandon López, Chauka -Rodolfo Domínguez, którzy zaprezentowali postawy, o jakich czyta się w starych książkach – odpowiedzialności za towarzysza podróży, tolerancji dla odmienności, poświęceniu swojego dobra dla drugiego człowieka.
Zwiastun filmu: