„Od przeszłości do współczesności czyli radosna parada niepodległości.” Transparent tej treści niosła jedna z nielicznych grup dorosłych uczestników świątecznego przemarszu przez miasto.
Pochód zdominowały dzieci i młodzież wrocławskich szkół, w różny sposób akcentując narodowe symbole i pomysłowymi dekoracjami nawiązując do historii Polski.
Gdyby nie obecność wojska, sztandarów (nielicznych) i flagi podniesionej na maszt, trudno by odgadnąć, jak ważną datą w historii Polski jest 11 listopada.
Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że zewsząd wyzierała organizacyjna bylejakość. Jak na miasto wojewódzkie oczekiwałam obchodów tak ważnej rocznicy na nieco wyższym poziomie.
Dobrym wzorem do naśladowania mógłby być Poznań. Tamtejsze uroczystości, w których uczestniczyłam w 2010 r., pomimo deszczowej pogody, wzbudzały gorące, patriotyczne uczucia i dumę z przynależności do narodu, który zrzucił jarzmo niewoli i odzyskał niepodległość. We Wrocławiu jedynym towarzyszącym uczuciem było zażenowanie.
Zgadzam się z Tobą w 100% w kwestii bylejakości i zażenowania. Jak na miasto z ambicjami było marnie… Trudno.