Kiedy ulicami Wrocławia, z Rynku do Parku Szczytnickiego, zmierzał na otwarcie uroczystości urodzinowych Hali Stulecia książę Fryderyk Wilhelm z małżonką – tłumów na chodnikach nie było. Cóż. To nie był „nasz człowiek”.
Nie mniej temu księciu miłośnicy wystaw, rekreacji i dużych imprez zawdzięczają powstanie Hali Stulecia, największego dzieła wrocławskiego modernizmu. Wystawa Stulecia – zaplanowana z okazji setnej rocznicy wydania we Wrocławiu przez Fryderyka Wilhelma III odezwy „Do mojego ludu” (An Mein Volk) z 17 marca 1813 roku, wzywającej do powszechnego oporu przeciwko Napoleonowi Bonaparte – miała na celu prezentację historii i gospodarczego dorobku Śląska. Była to także setna rocznica pokonania Napoleona pod Lipskiem, zatem wymagała odpowiedniej oprawy.
Rozpisano konkurs na zagospodarowanie terenu na skraju Parku Szczytnickiego, zajmowanego przez tor wyścigów konnych. Z 43. projektów radni miejscy, pomimo głosów przeciwnych, wybrali wizjonerski projekt wrocławskiego architekta Maxa Berga.
20 maja 1913 roku, pomimo deszczu, na otwarcie obiektu przybyło kilka tysięcy gości.
Na ulicy Tiergartenstrasse (obecnie Marii Skłodowskiej-Curie) tworzyły się korki z dorożek i automobilów.
„Następca tronu książę Fryderyk Wilhelm wraz z żoną – jak czytamy w artykule gazeta.pl – przyjechał z Oleśnicy otwartym samochodem z płóciennym dachem punktualnie o godz. 11″. Inne źródła podają, że przyjechał prosto z Berlina. W każdym razie książę Fryderyk Wilhelm, swoją obecnością, uświetnił rocznicowe obchody i otwarcie Wystawy Stulecia.
Nie mogło zatem obejść się bez tej historycznej postaci podczas uroczystości obchodów 100-lecia otwarcia obiektu, który do dziś pełni swoje funkcje rekreacyjne i wystawiennicze, dla których został zaprojektowany. Konsekwentnie prowadzona renowacja Hali Stulecia i najbliższego otoczenia przywróciła dawną świetność tego miejsca i uczyniła prawdziwą wizytówką Wrocławia.
Park Szczytnicki, Pergola, Multimedialna Fontanna, dobudowane Centrum Kongresowe i sama Hala Stulecia z nowoczesnym wyposażeniem mogą sprostać każdemu wyzwaniu – koncertowi, widowisku sportowemu, targom i innym masowym imprezom.
Setnej rocznicy otwarcia Hali Stulecia nadano charakter letniego, rodzinnego pikniku. Urodzinowi goście mieli okazję degustować specjały dawnego Wrocławiu, serwowane przez mistrzów kuchni Art Hotelu, spróbować urodzinowego tortu, który ważył, bagatela, 400 kg a swoją sylwetką przypominał dostojną jubilatkę. Chętnych na spróbowanie smakołyku wyprodukowanego przez cukierników Hotelu Haston było bardzo wielu. Być na urodzinach i nie spróbować tortu? Nie wypada!
Na scenie królowała muzyka nawiązująca do nowoorleańskich tradycji dixielandowych w wykonaniu artystów Dixie Tiger’s Band – zwycięzcy Międzynarodowego Festiwalu Jazzu Tradycyjnego “Old Jazz Meeting – Złota Tarka 2008”. Z taką muzyczną oprawą oczekiwanie na przydziałowy kawałek pysznego tortu było mniej uciążliwe. A czekać było warto. Mój kawałek, chyba drugiego pietra Hali, okazał się leciutkim biszkoptem z pysznym kremem śmietankowo-truskawkowym. Ciekawe jak smakował czekoladowy parter…
Na gościnne występy do Wrocławia przybył Pan Tadzio z Leszna, czyli Tadeusz Zajdowicz, sympatyczny kataryniarz umilający grą na katarynce i opowieściami o historii starego instrumentu spotkania z ciekawskimi spacerowiczami. Pozwolił mi zajrzeć do serca katarynki, która niestrudzenie, od lat wygrywa 8 zakodowanych na szpilkach melodii. Katarynka jest w rodzinie Pana Tadzia od kilku pokoleń.
Katarynka została wykonana w Berlinie w 1879 r., zatem ma więcej lat, niż Hala Stulecia. Jest pamiątką rodzinną po dziadku górniku, Józefie Szudrze, który kupił ją w Niemczech. Przez długie lata katarynka spoczywała na strychu. „Ożywiona” przez bojanowskiego organmistrza, Pana Zbigniewa Aleksandra, od 2002 roku koncertuje z Panem Tadeuszem na okolicznościowych imprezach w wielu miastach. (źródło)
Wśród osób spacerujących wokół stawu z fontannami wyróżniały się panie i panowie ubrani w stylowe stroje z początku XX wieku. Dla najciekawszego kostiumu organizatorzy przygotowali atrakcyjną nagrodę – kolację pod kopułą Hali Stulecia. Mam nadzieję, że kiedyś wróci moda na eleganckie ubiory, które dodają szarmancji mężczyznom i podkreślają urodę kobietom.
Dla dzieci zorganizowano warsztaty produkcji cukierków i dekorowania ciastek. To inicjatywa właścicielek wrocławskiej manufaktury Słodkie Czary Mary, które na oczach widzów przygotowują – według XVIII wiecznej receptury – plastyczną masę z wody, cukru, glukozy i barwników. Następnie z tej masy (gorącej niestety) formują cukierki i lizaki o różnych kształtach i smakach. Popularność tego stoiska wśród dzieci rokuje dalsze, domowe eksperymenty.
Dorośli z ciekawością zaglądali do wnętrz odrestaurowanych powozów, przywiezionych z Muzeum Powozów w Galowicach. Kolekcja muzeum usytuowanego w Galowicach, 7 km od Wrocławia, w odrestaurowanym od podstaw spichlerzu z początku XVIII wieku, liczy ponad 400 eksponatów. To nie tylko powozy. Jak czytam na stronie Fundacji Gallen, na kolekcję składają się „eksponaty proweniencji śląskiej, wielkopolskiej i niemieckiej. Są to m.in.: karety, bryczki, omnibusy, wolanty, landolet, milord, victoria, polowiec, sulki , kilka przepięknych sań pałacowych, a nawet konny wóz strażacki. Zbiór dopełnia kolekcja kiełzn , uprzęże, kilka tysięcy kart pocztowych z pojazdami zaprzęgowymi, narzędzia i urządzenia uczestniczące w procesie produkcji pojazdów zaprzęgowych, ryciny i obrazy , książki tematyczne”. (źródło)
Ufff. Już wiem, skąd będzie kolejna fotorelacja.
O historii powozów, sposobie renowacji i działalności edukacyjnej muzeum opowiadali obecni na imprezie pracownicy z Panem Tadeuszem Kołaczem, kolekcjonerem powozów i fundatorem Muzeum Powozów, na czele.
Przed głównym wejściem do Hali Stulecia rozłożyli się obozem handlarze Giełdy Staroci, co w pewnym stopniu utrudniło dotarcie na miejsce urodzinowego pikniku, ale w szczególny sposób uzupełniło wiedzę zwiedzających o przedmiotach dekoracyjnych i codziennego użytku sprzed wielu, wielu lat.
Urodzinowy Piknik Retro, z okazji jubileuszu setnej rocznicy powstania Hali Stulecia, został pomysłowo i starannie przygotowany. Nie przeładowano programu ilością propozycji nieadekwatnych do okoliczności, natomiast skupiono uwagę na przymiotniku „retro” – w jego jak najbardziej pozytywnym znaczeniu. Dla wrocławian była to prawdziwa podróż w czasie, w świat dziadków a nawet pradziadków. Piękne suknie pań, kapelusze i parasolki. Powozy, w których było miejsce na kryształowy wazonik na jeden kwiat. Grająca katarynka, wprawdzie bez żywej małpki, ale z sympatyczną maskotką. Wytwórnia ręcznie „lepionych” cukierków, potrawy według przepisów z przedwojennego Wrocławia. Degustacja ogromnego tortu w kształcie spełnionej wizji architekta Maxa Berga i spajająca wszystko muzyka rodem z Nowego Orleanu uczyniły z plenerowej imprezy wydarzenie o wielu smaczkach: historycznym, obyczajowym, kulinarnym i kulturalnym.
Hali Stulecia, dostojnej i wyjątkowo atrakcyjnej jubilatce, wypada życzyć kolejnych stu lat a gospodarzom obiektu wielu udanych imprez halowych i plenerowych.
Zainteresowanych osobami, obiektami i miejscami,
o których traktuje niniejsza fotorelacja,
odsyłam do stron macierzystych:
Manufaktura Słodkie Czary Mary
Zobacz także inne fotorelacje z Hali Stulecia:
Centrum poznawcze w Hali Stulecia
Pergola i Hala Stulecia we Wrocławiu. Nowe oblicze zabytku
Strach. Rytuał z dreszczem w Parku Szczytnickim
Pięknymi zdjęciami i ciekawą relacją przeniosłaś nas do innej epoki Janeczko 🙂 Jak to dobrze, że są jeszcze ludzie, którym chce się organizować takie imprezy, to radość dla mieszkańców i turystów. Przyłączam się do życzeń – sto lat dla Hali Stulecia 🙂
Wspaniała relacja, poczułam się jak na pikniku.
Pięknie pokazałaś Janeczko tę imprezę, jubilatce zostało życzyć tylko następnych wspaniałych lat.
Coś na koniec podobno nie wypaliło ale zależy to też od odbiorcy, ja wolę oglądnąć to Twoimi oczami skoro sama nie mogłam 🙁 Pozdrawiam…
Dziękuję Joasiu. Rozglądałam się za Tobą i Wojtkiem. Do końca nie wytrwałam, chociaż bigosiku z czerwonej kapusty skosztowałam ;)Pozdrawiam serdecznie.