W oczekiwaniu na tramwaj czytałam program dopiero co obejrzanego monodramu Anny Skubik, pt.: „TAKAJA”. Przyłapałam się na zdziwieniu, że nad nową premierą pracowało grono osób: Edward Kalisz i Mariusz Wójtowicz – reżyseria, Maja Krupińska – scenografia i lalki, Irena Lipińska – choreografia, Paweł Głosz – muzyka i autorka tekstu Małgorzata Sikorska-Miszczuk.
Dlaczego się „przyłapałam” – zapytacie? Bo od pierwszej sceny, pierwszego spektaklu w wykonaniu Anny Skubik, który obejrzałam kilka lat temu i następnych premier, towarzyszyło mi, irracjonalne wprawdzie, ale przeświadczenie o jej samodzielności, samowystarczalności i autokreacji – w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Lalki wydają się być przez nią wymyślone – tak dobry ma z nimi kontakt, muzyka zdaje się być przez nią skomponowana – tak pięknie wprawia w ruch jej smukłą postać, scenografia, z całym arsenałem wymyślnych mechanizmów i rekwizytów – jest jak jej własny dom, w którym porusza się płynnie i bezszelestnie, nawet bez światła.
Tekst… Właśnie. Tekst w ustach aktorki jest jak autentyczny przekaz wypowiedzi wielu kobiet, w różnym wieku. Prawdziwie brzmią spontaniczne komentarze nastolatki na temat seksu, będącego bardziej w sferze wyobraźni, niż przeżycia czy przemyślenia dojrzałej kobiety, która ma za sobą doświadczenie nieudanego małżeństwa, śmierć dziecka i paniczny lęk przed nowym związkiem po latach samotności.
Kobiety o wielu twarzach i wielu życiorysach pojawiają się na scenie. Anna Skubik do wprowadzenia nowej postaci wykorzystuje elementy scenografii i swój bogaty zestaw środków wyrazu: maski, fragmenty ubiorów, układ fryzury, sposób poruszania się, mimikę, taniec. W jednej scenie widzimy zalotną nastolatkę z podkasaną sukienką i błyskiem w oku, w innej – kobietę po przejściach zanurzoną w metafizycznych rozważaniach o duszach, które są wokół nas i pragną nawiązać kontakt.
Ze sceny padają ważkie i błahe słowa o miłości, ciąży, macierzyństwie, pożądaniu, seksie, wzwodzie i penetracji. O trudnej konfrontacji młodzieńczych wyobrażeń o związku z mężczyzną silnym, odważnym, zdolnym do śmiałych przedsięwzięć i do utrzymania rodziny – z szarą rzeczywistością, w której to kobieta płaci rachunki, jest ofiarą przemocy i braku zrozumienia. Zerwane związki przywracają wprawdzie wolność, ale ceną wolności jest samotność, z którą nie każda kobieta potrafi sobie poradzić. Czy jest na nią jakieś lekarstwo?
Bohaterka monodramu „TAKAJA” lekarstwo znalazła…
Barwny tekst Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, wybitnej przedstawicielki współczesnych dramaturgów, w rozważnej i dopracowanej interpretacji Anny Skubik, nie przekracza granic, za którymi słuchający widz mógłby poczuć się zażenowany. To duża zaleta spektaklu. Także autorskie kompozycje Pawła Głosza, które wypełniają teatralną przestrzeń, zasługują na szczególną uwagę. Są nie tylko muzycznym tłem. Budują klimat monodramu, ilustrują emocjonalne stany kobiet a nawet, w porywających do tańca kawałkach, przywołują fabularne wspomnienia z własnych szczenięcych lat.
„TAKAJA” nie jest spektaklem ani dla „moherowych beretów”, ani dla młodzieży, która skupiła swoją uwagę wyłącznie na głębokim dekolcie sukienki, w oczekiwaniu czy wysunie się z niej naga pierś aktorki, czy też nie (autentyczny komentarz wychodzących z teatru młodych ludzi!). To spektakl dla widzów, którzy cenią sobie dobry teatr – tu z niebanalnym tekstem Małgorzaty Sikorskiej – Miszczuk, świetną muzyką Pawła Głosza i perfekcyjną grą Anny Skubik.
Dobry teatr to także zasługa Edwarda Kalisza, Mariusza Wójtowicza, Mai Krupińskiej i Ireny Lipińskiej – niewidocznych na scenie twórców monodramu.
Pozostaję z nadzieją, że to nie ostatni spektakl tak świetnego zespołu.
29 września 2013 r. , Scena Dla Dorosłych WTL, pl. Teatralny 4, Wrocław
—-
O innych spektaklach Anny Skubik przeczytaj w relacjach:
Złamane paznokcie. Marlena Dietrich w niesamowitej kreacji Anny Skubik
Anioły nie umierają. Rzecz o sławie, miłości i nienawiści