Tegoroczna edycja Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Ulicznej „BuskerBus” – festiwalu zainicjowanego w roku 1997 przez „człowieka orkiestrę” Roberta Popłonyka – sprawiła wrażenie zepchniętej na boczny tor rozrywek oferowanych mieszkańcom Wrocławia i turystom.
W mediach zabrakło informacji o programie, tematyczne linki internetowe (np. na www.wroclaw.pl) okazały się nieaktywne. Jedyna informacja – w dodatku „Co jest grane” GW – zapraszała do Rynku na godz. 19. Cudowna pora… zwłaszcza dla dzieci i fotografów. A i dla artystów raczej nieciekawa. Ich przedstawienia bazują na barwnych strojach, małych rekwizytach, które można spakować do podróżnego kuferka, gestykulacji i mimice. Brak światła dziennego chyba tylko połykaczom ognia sprzyja…
Wokół wrocławskiego ratusza sprawnością popisywali się żonglerzy i szczudlarze. Klown bawił widzów zaimprowizowanymi scenkami z udziałem dzieci i dorosłych. Na tabliczkach umieszczonych przy każdym „przystanku” BaskerBus można było przeczytać, że przyjechali do nas uliczni artyści z Kanady i Szwajcarii, Wielkiej Brytanii i Meksyku i innych państw świata. Spotkali się z życzliwym przyjęciem mieszkańców, którzy nie żałowali braw i grosza.
Niestety, w szybko zapadającym zmierzchu strona wizualna widowiska straciła na atrakcyjności.
Zapraszam na – adekwatną do warunków – fotorelację.