Nie ma na świecie miasta, w którym nie byłoby fontann. Te wodne obiekty małej i dużej architektury nie tylko oczyszczają i chłodzą powietrze, ale przede wszystkim sprzyjają relaksowi, odpoczynkowi i zabawie. Umieszczone na skwerach, reprezentacyjnych placach czy w parkach umilają wypoczynek, pozwalają ludziom, ptakom i innym miejskim zwierzętom ochłodzić się w upalne dni i ugasić pragnienie.
Łódź, mimo że jest miastem pozbawionym dużej, zasobnej w wodę rzeki, posiada „na stanie” kilkadziesiąt mniejszych lub większych fontann, z których 37 działa, a 16 pozostaje nieczynnych. Większość z nich jest podłączona do miejskiej sieci wodociągowej skąd woda wpływa do fontanny i do sieci kanalizacyjnej odprowadzającej zużytą wodę do oczyszczalni.
Łódzkie fontanny zaczęto budować już w XIX wieku, jednak później o nich zapomniano. Dopiero od 2004 roku, kiedy powstał program Zakładu Wodociągów i Kanalizacji „Fontanny dla Łodzi” zaczęto przywracać im świetność. Jako pierwsza, drugie życie dostała pływająca fontanna w kształcie lilii, umieszczona na stawie w parku im. Reymonta, obok Białej Fabryki Geyera. W tym samym roku, na ulicy Włókienniczej, dawniej Kamiennej, odsłonięto fontannę – płaskorzeźbę inspirowaną piosenką Agnieszki Osieckiej „Kochankowie z ulicy Kamiennej”. Kolejną fontanną, której przywrócono blask jest fontanna – studnia na placu Wolności. Zbudowana w latach 30. XX wieku przez uczniów Szkoły Rzemiosł Towarzystwa Salezjańskiego cieszy oczy swoim kształtem i misternie odtworzonymi detalami. Na przestrzeni lat fontanna została owiana legendą, która mówi, że jeśli świeżo zaślubieni małżonkowie obmyją sobie twarze wodą z tej studni, ich miłość nigdy nie zgaśnie. W dalszych latach wyremontowano kilka kolejnych wodotrysków i postawiono zdroje uliczne z wodą zdatną do picia.
Większość z łódzkich fontann mieści się ze swoim wyglądem w określeniu nowoczesność. Powstały po roku 2000 i zarówno te, które są własnością Urzędu Miasta, jak i te należące do innych instytucji, funkcjonuje w bardzo dobrym stanie.
Najbardziej charakterystyczna i wzbudzająca najwięcej kontrowersji jest fontanna na placu Dąbrowskiego, przed Teatrem Wielkim. Wyłoniony z konkursu w 2008 roku, projekt Rafała Szrajbera przewidywał dwie morskie fale wypływające prosto z ziemi i przebijające płytę placu. Realizacja wymagała sporych nakładów finansowych – 16 milionów przebudowa placu i 5 milionów fontanna – jednak ówcześni włodarze miasta wyrazili zgodę na budowę. Kiedy w sierpniu 2009 roku szumnie i z honorami otwarto nową inwestycję, łodzianie poczuli się rozczarowani. Na placu nie ma drzew, nie ma ławek, mimo że jest tu kilka przystanków komunikacji miejskiej i przewija się masa ludzi, a sama fontanna swoim kształtem przypomina wszystko tylko nie fale. Jedna z łódzkich gazet ogłosiła nawet konkurs na nazwę – najczęściej powtarzały się „Bezzębne usta” i „Usta Mariana”, a ówczesny radny, John Godson, z pełną powagą, użył określenia „Wagina”. Jednak, czegokolwiek by nie mówić, w środku upalnego lata fontanna daje ochłodę dorosłym i dzieciakom, które z radością kąpią się w jej niecce wypełnionej krystaliczną wodą.
Warto również wspomnieć o dwóch fontannach należących do Uniwersytetu Łódzkiego. Umieszczone w centrum miasta, niedaleko budynku Wydziału Prawa i Administracji UŁ, zwanego potocznie „Paragrafem” i między Biblioteką UŁ, czyli BUŁą, a Wydziałem Zarządzania, dają ochłodę podczas upalnych dni letniej sesji. Ze względu na kształt, bardziej złośliwi studenci fontannę przed BUŁą nazwali „Kalafiorem”, a ci mniej złośliwi – „Dmuchawcem”. Obie fontanny, pielęgnowane przez pracowników UŁ działają bez zarzutu.
Na przestrzeni lat zmienił się charakter Łodzi. Z przemysłowego, włókienniczego miasta stała się miastem handlowym. Zmienił się również sposób spędzania wolnego czasu przez mieszkańców. W wolne dni częściej przebywają w licznych kompleksach handlowo usługowych oferujących również rekreację i rozrywkę, niż w parkach czy na skwerach. Nic zatem dziwnego, że i fontanny znalazły w tych handlowych galeriach swoje miejsce. W Manufakturze cieszy oczy 300 metrowy, „tańczący” wodotrysk, podobno najdłuższy w Europie, w Łódzkiej Galerii Handlowej wypluwające wodę żabki, a w Porcie Łódź „Rozgwiazda” i elegancka „Meduza”.
Podsumowując program ZWiKu trzeba stwierdzić, że nie został on zrealizowany do końca, jest jeszcze sporo fontann w naszym mieście, które wymagają remontu czy odnowienia. Miejmy nadzieję, że z upływem lat i przypływu gotówki zostaną one przywrócone do świetności i będą chłodzić i cieszyć łodzian swoim ulotnym czarem.
Bardzo ciekawy fotoreportaż. Fontanny łódzkie są imponujące.
Moje pierwsze wrażenia nie uległy zmianie. Łódzkie fontanny są pomysłowe i eleganckie. A fragment fontanny na placu Dąbrowskiego (DSC04500.jpg), w obiektywie Mateusza, nadal kojarzy mi się z potworem morskim 😉
Nawet te wewnętrzne są atrakcyjne. Ja wyrzuciłam zdjęcia fontann z galerii handlowych, gdyż razem z tłumem klientów sprawiały wrażenie przygniecionych 😉
Podoba mi się ta malutka fontanna w kręgu ławeczek na ul. Tuwima. Taka wodna alternatywa integrującego ogniska.
Mamy w galeriach po kilka nocnych zdjęć. To chyba wyzwanie na przyszły sezon 😉 Fontanny nocą. Piszecie się, fotoreporterzy z Łodzi?
Dziękuję za wspólny projekt i zabawę w odkrywanie uroków miejskich fontann.
Zdecydowanie tak, piszemy się 😉 Zresztą, moźe jeszcze w tym roku uda się coś ustrzelić po nocy, w końcu fontanny jeszcze działają 🙂
Chyba nie każda ma swoją nocną odsłonę. Ale przy okazji wieczornych spacerów można to sprawdzić.